XII
~*~Niall~*~
trzy dni później
Od trzech dni mamy w domu nowego gościa, czyli Laurę. Nie mam pojęcia dlaczego z nami mieszka, nie chce o tym z nami porozmawiać. Coś wiedzieć na ten temat może jedynie Zayn. Mimo wszystko nie przeszkadza mi jej obecność. Wręcz przeciwnie! Ta dziewczyna ma niesamowity talent kucharski. Gotuje dla nas przynajmniej pięć razy dziennie przez co wyraża swoją wdzięczność za dach nad głową. Śpi w pokoju Malika, natomiast ten musi gnieździć się na niewygodnej kanapie w salonie. Czasami w nocy słychać jego jęki niezadowolenia lub otwierające się drzwi gdy wychodzi zapalić. Zayn stara się pomóc Laurze w każdy możliwy sposób. Troszczy się o nią, nie spuszcza z oka, a jednocześnie pozwala jej na prywatność... Tak swoją drogą to między nimi chyba coś jest. Hmm, co ja mówię! Między nimi na pewno coś jest. Może oni się nad tym głębiej nie zastanawiali, ale ja wiem swoje. Prędzej czy później ta dwójka będzie razem. Na razie nie ma co się wtrącać w ich "relacje".
Siedząc w swoim pokoju i trzymając w ręku gitarę usłyszałem dźwięk telefonu. Przeniosłem wzrok na lekko uchylone drzwi z nadzieją, że ktoś przebiegnie korytarzem i odbierze słuchawkę. Powróciłem do cichego brzdąkania na instrumencie gdy ponownie telefon się odezwał. Westchnąłem ciężko i odłożyłem gitarę na bok.
- Odbierze ktoś?! - wrzasnąłem jakby sam do siebie. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Ponownie telefon wydał ten swój cholernie wkurzający dźwięk.
Ruszyłem do drzwi i mocno szarpnąłem za klamkę. Zbiegłem szybko po schodach i w mgnieniu oka znalazłem się przy aparacie. Podniosłem słuchawkę i przyłożyłem ją do prawego ucha.
- Słucham - powiedziałem oschle.
- Niall? - powiedział spokojnym tonem Louis. - Gdzie ty jesteś?
- A gdzie ja mam być skoro odbieram telefon stacjonarny, idioto? - wyplułem z siebie te słowa i ruszyłem do kuchni.
- A, no tak. - Wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy i trzymając telefon między prawym uchem a ramieniem nalałem go do szklanki. - Ale to nie zmienia faktu, że się spóźniłeś.
- Spóźniłem na co? - Zmrużyłem oczy by przypomnieć sobie czy właśnie teraz miałbym gdzieś być.
- Cholera, Niall! - wykrzyknął Louis. - Mówiliśmy Ci wczoraj, że o 17 jesteśmy umówieni z Paulem na obgadanie spraw dotyczących nowego singla. A ty pewnie zapomniałeś, nie?
- No przecież ja nic o tym nie wiem! Nic mi wczoraj nie ...
Chyba coś tam jednak wspominali...
- Dobra, spokojnie. Zaraz będę - dodałem i włożyłem pustą szklankę do zmywarki.
- Nigdzie już nie idź. Skończyliśmy - powiedział i westchnął ciężko. - Paul nieźle się wkurzył na Ciebie.
- Eh, przejdzie mu. Albo i nie.
- Dobra, to na razie! - rzucił. - Wrócimy pod wieczór, bo wpadniemy jeszcze do Nandos - powiedział dumny z siebie podkreślając dosadnie drugą część zdania.
- Ej! Weź mi na wynos te skrzyde...
Pik, pik, pik.
Usłyszałem sygnał i odłożyłem telefon na kuchenny blat.
Ziewnąłem przeciągle i powoli ruszyłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju gdzie panował nadzwyczajny bałagan i dziwna cisza. Nie byłem przyzwyczajony do przesiadywania w domu samemu, a brak chłopaków sprawiał, że czułem się tak... dziwnie. Spojrzałem na zegar wiszący tuż nad drzwiami, który właśnie pokazywał godzinę 17:53. Sięgnąłem po szkolną torbę i wyjąłem z niej książki.
Nienawidziłem się uczyć. Nie to, że nie chciało mi się (chociaż to też), ale po prostu połowy tego beznadziejnego materiału nie rozumiałem. No bo co z chemii w życiu mi się przyda? Beznadzieja...
Położyłem na biurko wszystkie zeszyty i znudzony cupnąłem na obrotowym krześle. Otworzyłem pierwszy lepszy zeszyt, który okazał się być zeszytem od biologii. Przejechałem wzrokiem po krzywo nakreślonych słowach po czym odłożyłem zeszyt na bok.
- Okey. Następna matma - wybąkałem i chwyciłem za kolejny zeszyt.
Później był już tylko następny i jeszcze jeden. "Odrobienie" lekcji zajęło mi 10 minut. Schowałem książki do torby i rzuciłem się na łóżko.
Dziwnym sposobem do mojej głowy wpadły myśli dotyczące Diany. Jej odmienne zachowanie, które trwa już od kilku dni trochę zaczęło mnie niepokoić. Wydaje się być ciągle smutna i przygnębiona. Nie uważa na zajęciach, tępo wpatruje się w jakiś punkt to za oknem, to znów gdzieś w klasie. Może nie odpowiada jej ta szkoła? Lub towarzystwo. Może wolałaby wrócić tam, skąd przybyła. Właściwie to gdzie ona wcześniej mieszkała?
Doszedłem do wniosku, że ja jej praktycznie w ogóle nie znam. Wiem jak się nazywa, jaki ma numer w dzienniku (14), jak ładnie się uśmiecha... Ale oprócz tego jest mi zupełnie obca.
Poczułem dziwną chęć poznania jej bliżej. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań.
Skąd jesteś? Masz taki nienaturalny akcent.
Jaki jest Twój ulubiony kolor? Zielony, tak jak mój?
Grasz na czymś? Śpiewasz?
Preferujesz komedie od horrorów?
Skrzydełko czy udko?
Irlandia czy Anglia?
Lubisz mnie?
W pewnym momencie usłyszałem głośny trzask zamykanych drzwi. Momentalnie zerwałem się z miejsca i ostrożnie wychyliłem się zza drzwi rozglądając się w każdą stronę. Usłyszałem czyjeś kroki na dole. Powoli ruszyłem ku schodom i trzymając mocno zaciśnięte dłonie na zimnej barierce przechyliłem się do przodu by spojrzeć w dół. Nikogo nie zauważyłem. Po chwili na korytarzu pojawiła się Laura, która w tym samym momencie uniosła wzrok do góry i spojrzała na mnie.
- Niall - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Co robisz? - dodała i ruszyła w stronę kuchni.
Puściłem barierkę i zbiegłem po schodach.
- Nie powinieneś być czasem z chłopakami u Paula? - zapytała gdy stanąłem tuż za nią.
Niechętnie usiadłem przy kuchennej wyspie i poczęstowałem się czekoladowym ciastkiem.
- Zapomniałem.
- Pewnie będą na Ciebie wkurzeni. Ale nie martw się, ja Cię obronię. - Laura uśmiechnęła się w moją stronę i przechodząc tuż obok mnie zmierzwiła mi blond czuprynę.
Dziewczyna weszła do salonu i usiadła na kanapie podwijając pod brodę długie nogi. Poszedłem za nią i usiadłem na przeciwnym fotelu.
- Laura? - zapytałem patrząc przed siebie. Blondynka spojrzała pytająco na mnie. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Pewnie jesteś ciekaw dlaczego zamieszkałam tutaj - powiedziała unosząc brwi ku górze. Zanim zdążyłem ją zapytać skąd to wie, dziewczyna kontynuowała - Masz prawo wiedzieć, tak jak reszta, bo to w końcu wasze mieszkanie. Na razie rozmawiałam o tym tylko z Zayn'em, o ile w ogóle można było to nazwać ową rozmową. Nie wytłumaczyłam mu dokładnie o co chodzi. To ma związek z moim ojcem.
- Czyli będę pierwszą osobą, której to powiesz? - przerwałem jej dodając jej jednocześnie otuchy szerokim uśmiechem. Laura przytaknęła i również uśmiechnęła się do mnie. - Super - powiedziałem i klasnąłem w dłonie.
- Emily się do nas wprowadziła.
- Żartujesz? Od jak dawna ta kobieta zatruwa wam życie? Myślałem, że to co jest między nią a twoim ojcem jest już dawno skończone. - Pokręciłem zdumiony głową.
- Niestety. - Laura wzruszyła ramionami. - Właśnie na ten temat pokłóciłam się z tatą. Wiesz jaki on jest... Jak coś sobie postanowi to nie ma zlituj. - Przytaknąłem na znak, że rozumiem. - Postanowił sobie przygarnąć Emily do naszego mieszkania nic mi o tym wcześniej nie mówiąc. Ale rozumiesz, mógł chociaż uprzedzić czy coś. Zapytać co o tym w ogóle myślę. - Znów poruszyłem głową w tym samym rytmie. - A ja nie mam zamiaru z nią obcować. Nie wrócę do domu póki ona się z niego nie wyniesie. - Dziewczyna podniosła ton głosu i chwytając za pilota włączyła plazmowy telewizor.
- Może w końcu zrozumie co stracił. Jesteś jego córką, on nigdy o tobie nie zapomni - powiedziałem.
- Mam taką nadzieję - Laura westchnęła. - Ale chyba nie przeszkadzam Ci tutaj nie? I nie mówisz takich rzeczy tylko dlatego, że chcesz się mnie jak najszybciej stąd pozbyć, co? - Podniosła brwi ku górze i z dziwnym uśmieszkiem na twarzy wpatrywała się w ekran.
- Skądże! - sprzeciwiłem się. - Wręcz przeciwnie. Możesz zostać tutaj ile chcesz. Dla mnie to żaden problem, a zwłaszcza teraz, gdy postanowiłem poszukać dla siebie jakiegoś mieszkania.
Laura spojrzała na mnie zdziwiona i usiadła po turecku mierząc mnie wzrokiem. Rozumiem, że była zdziwiona, bo decyzję o wyprowadzce wymyśliłem jakiś czas temu. Nie miałem jeszcze czasu z nikim o tym pogadać, właściwie to nie zastanawiałem się nad tym tak poważnie. W końcu to duża odpowiedzialność, a ja nie jestem odpowiedzialny - jakby to ujął Harry.
- Chcesz się wyprowadzić? No proszę, proszę. Nasz kochany Nialler chce się usamodzielnić - powiedziała śmiejąc się. - Jestem z Ciebie dumna - dodała i uniosła dwa kciuki do góry.
- Dzięki.
- Myślałeś już o jakimś konkretnym miejscu? Londyn czy bardziej okolice? Jak chcesz to mogę Ci pomóc poszukać czegoś fajnego. Jestem w tym dobra. Z resztą, kto wam załatwił domek letniskowy we Włoszech? - zapytała, a po chwili wskazała na siebie. - Mua!
Wybuchłem głośnym śmiechem widząc zadowolenie wymalowane na twarzy blondynki.
- Jeszcze pogadamy o tym. - Chwyciłem za pilota i przełączyłem na kanał sportowy. - O cholera! Zapomniałem!
- Co? - Wystraszona Laura ponownie wlepiła we mnie swój wzrok.
- Mecz Irlandia - Anglia! - wykrzyknąłem i nie spuszczając wzroku z telewizora rozłożyłem się na kanapie.
- Niall, ty idioto! - Laura chwyciła za poduszkę i cisnęła nią prosto we mnie. - Eh, faceci - dorzuciła kierując się na górę. Zaśmiałem się, a po chwili byłem już całkowicie pochłonięty meczem.
"Jeden bilet lotniczy do: Polska został zakupiony. Termit wpłaty: do 2 tygodni. Termin lotu: 06.09.2012, godzina: 17:00."
Już wszystko załatwione. Teraz wystarczy tylko spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Na moje szczęście tata pozwolił mi lecieć do Polski na weekend. Zrozumiał moją potrzebę porozmawiania z mamą, przy okazji również z babcią. Swoją drogą, babcia pewnie się za nami stęskniła. Była zawsze przyzwyczajona do naszej codziennej wizyty u niej w domu.
Gdy tylko postanowiłam polecieć do ojczyzny zatelefonowałam do babci by ją uprzedzić o tym. Ucieszyła się, jak zawsze z resztą gdy ma możliwość spotkania się ze mną. Trochę było jej smutno, ponieważ tata i Kamil nie wrócą do Polski. Olę też bardzo polubiła.
Odłożyłam laptopa na bok i sięgnęłam po dużą torbę leżącą tuż przy łóżku. Spakowałam do niej parę książek (po to by móc powtórzyć sobie trochę materiału chociażby w samolocie), świeżą bieliznę, dwie pary spodni, koszulkę i niebieską bluzę. Powoli dochodziła godzina 16:30, a Kamila nadal nie było. Obiecał mi, że zawiezie mnie na lotnisko.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam do kieszeni jeansów po telefon i odblokowałam ekran, na którym widniała treść "Kamil". Westchnęłam cicho modląc się w duchu żeby była to tylko wiadomość informująca o tym, że zaraz będzie w domu. Wcisnęłam przycisk "pokaż", a moim oczom ukazał się krótki sms.
Siedząc na kanapie w salonie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wychyliłam się by spojrzeć na zegarek, który teraz wskazywał godzinę 20:00. Po chwili usłyszałam głośne śmiechy i zapach niezdrowego żarcia. Do pokoju weszli uśmiechnięci chłopcy pod wodzą Louis'a, który niósł reklamówki z Nandos.
- Hej Laura! - wykrzyknął Liam siadając zmęczony obok mnie.
- Jak tam spotkanie z Paul'em? - zapytałam szturchając w ramię ledwo żywego Payne'a.
- Całkiem, całkiem - odpowiedział Harry siadając w fotelu. Ściągną swoje białe conversy i rozłożył nogi na stoliku. Zmierzyłam go wzrokiem, jednak ten tylko posłał mi chytry uśmieszek.
- Chcesz kurczaka? - zapytał Lou wchodząc do kuchni. Pokiwałam przecząco głową i uśmiechnęłam się do niego. - Żałuj.
- Tomlinson, możesz już przestać gadać o tym jedzeniu? Ja zaraz pęknę. - Liam przewrócił się na bok i skulił w kulkę. Poklepałam go po plecach.
- Czy ja tutaj czuję Nandos? - Do pokoju wszedł rozpromieniony Niall w samych bokserkach.
- Boże, Horan! - krzyknęłam i zakryłam oczy. Nie to, że źle wyglądał ale nigdy wcześniej nie widziałam go w samych majtkach.
Wszyscy zaczęli się śmiać, w tym samym momencie gdy dołączył do nas Zayn. Spojrzał na nas ze zdziwieniem.
- Z czego się śmiejemy? - zapytał i usiadł obok mnie na kanapie posyłając mi przy tym szeroki uśmiech. Po chwili chłopak przeniósł wzrok na Niall'a siedzącego przy stole i zajadającego się kurczakiem. - Niall ty cholero! Czego żeś się spóźnił? Jutro wstajesz o 6 rano i zapierniczasz do sklepu po bułki!
- Jakie bułki? - zapytał blondyn z jedzeniem w buzi.
- To za karę - odpowiedział uśmiechnięty Harry.
- Okej, to ja was zostawiam z tymi waszymi "problemami" - zrobiłam z palców cudzysłów i ruszyłam na górę.
Po drodze słyszałam jeszcze głośną dyskusję chłopaków, a po kilku minutach uspokoili się. Weszłam do pokoju Zayn'a, który od jakiegoś czasu był moim pokojem. Trochę źle czułam się z tym, że ja zajmuję jego łóżko, a on sam musi gnieździć się na tej niewygodnej kanapie. Oczywiście to był pomysł Malika, ja nie miałam tutaj nic do gadania. Ale mimo wszystko to nie było fair w stosunku do niego.
Powoli wpełzłam na wysokie łózko, które było pościelone beżową kołdrą i masą różnego koloru poduszek. Oświeciłam małą lampkę stojącą na komodzie obok i otworzyłam pierwszą szufladkę z nadzieją znalezienia jakiejś książki lub magazynu. Przejrzałam stos kartek, na których były teksty piosenek, ale nie znalazłam nic konkretnego. Otworzyłam drugą szufladkę, w której leżał jakiś album ze zdjęciami. Przez chwilę zastanawiałam się czy go otworzyć. Moja ciekawość była zbyt wielka bym mogła to w jakikolwiek sposób zignorować. Chwyciłam album do ręki i siadając na łóżku po turecku otworzyłam go na pierwszej stronie. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta dziewczyna o ciemnej karnacji, długich czarnych włosach i równie ciemnych oczach. Pod zdjęciem widniała data i imię dziewczyny. Była to siostra Zayn'a - Waliyha. Zdjęcie było zrobione 5 lat temu. Ciekawe jak ona wygląda teraz. Widziałam się z nią kilka razy i bardzo ją polubiłam. Była bardzo podobna do Zayn'a, mieli taki sam charakter. Z uśmiechem przewinęłam na drugą stronę. Tam pojawiło się kolejne zdjęcie, na którym stali uśmiechnięci rodzice Malik'a.
Przejrzałam jeszcze parę stron gdy usłyszałam ciche pukanie. Powiedziałam "proszę", a po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz Zayn'a.
- Zayn, to Twój pokój. Nie musisz pukać - powiedziałam.
- Wiem, ale nie wypada tak - przyznał i przewrócił oczyma. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. - Co robisz? - zapytał przyglądając się albumowi, którego trzymałam na kolanach. Posunęłam się by zrobić chłopakowi miejsce. Zayn wszedł na łóżko siadając tuż obok mnie. Gdy zobaczył zdjęcia, na którym jest on trzymający w rękach wielki bukiet kwiatów, wybuchną śmiechem.
- Ej, dlaczego się śmiejesz? To jest słodkie - przyznałam i przerzuciłam kolejną kartkę.
- A właściwie to dlaczego oglądasz mój prywatny album rodzinny? - zapytał dając nacisk na słowo "prywatny". Zrobił poważną minę i patrzył na mnie spode łba.
- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać. - Uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam album na bok. - Która godzina? - zapytałam i ziewnęłam przeciągle.
- Coś przed dwudziestą pierwszą - odpowiedział Zayn patrząc na swój zegarek.
- Aaa, właśnie - powiedziałam i szturchnęłam chłopaka w ramię. - Dzisiaj śpimy inaczej. Ty tutaj, a ja na dole. Nie mogę pozwolić na to, byś przeze mnie dostał skrzywienia kręgosłupa.
Zayn zaśmiał się głośno i pokręcił przecząco głową.
- Nie ma takiej opcji.
- No ale...
- Nie - przerwał mi bezczelnie.
Założyłam ręce pod biustem i oparłam się plecami o chłodną ścianę. Zayn przewrócił się na bok i podparł się na łokciu. Spojrzał na mnie i wykrzywił twarz w śmiesznym grymasie. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu więc po prostu nim wybuchłam. Chwyciłam za poduszkę i cisnęłam nią w twarz Malika. Chłopak zaczął robić z siebie jeszcze większego debila coraz bardziej przyprawiając mnie o większą dawkę śmiechu. W końcu zrezygnowana opadłam na łóżko chowając twarz w pościeli.
- Jeżeli nie przestaniesz to umrę ze śmiechu! - powiedziałam stłumionym głosem.
- Ale ja nic nie robię. - Zayn zniżył ton głosu przez co ponownie wybuchłam śmiechem.
Odwróciłam się w jego stronę i nie wiedząc, że jest tak blisko mnie uderzyłam czołem w jego czoło. Złapałam się z głowę i ponownie zaczęłam się śmiać. Zayn po chwili mi zawtórował i zaczął rozmasowywać swoje obolałe czoło.
- Wiesz, nie zachowujemy się normalnie - przyznał rozkładając się na całej długości łóżka.
- To twoja wina.
Dźgnęłam go palcem w brzuch i uśmiechnęłam się dumnie. Chłopak zmrużył oczy i przyciągną mnie do siebie. Opadłam na jego tors i próbowałam się wyrwać, jednak ten trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Zayn, bo mnie udusisz! - krzyknęłam. Malik rozluźnił uścisk, a po chwili mnie puścił. Uśmiechnął się do mnie chytrze, a po chwili znów do niego przyległam. Tym razem z własnej woli. Oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam w górę, by ujrzeć twarz Mulata. Ten przycisnął mnie do siebie i przykrył kołdrą.
Wciągałam przez nos zapach jego drogich perfum i wsłuchiwałam się w równe bicie jego serca. Co chwila przechodziły mnie przyjemne dreszcze spowodowane dotykiem Zayn'a. Chłopak rysował palcem na moim ramieniu jakieś wzorki. Na moment skupiłam się na tym co robił. Powoli kreślił na mojej skórze kilka małych serduszek. Potem zamienił je na litery.
- Jestem głodny? - zacytowałam niewidoczny tekst na moim ramieniu.
Zayn zaczął się śmiać i jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.
Nim się zorientowałam usłyszałam ciche chrapanie Malika, a po kilku minutach nie usłyszałam już nic, bo ja również zasnęłam.
Yo! ; D
I kolejny rozdział. Pisany prawie przez tydzień. ; o Nie miałam pomysłu na niego więc wyszło jak wyszło. W zasadzie chyba nie jest źle, co? *_*
Jeżeli macie jakieś sugestie dotyczące mojego bloga, to śmiało! Piszcie. Każda uwaga jest dla mnie dobra. Przynajmniej wiem co mam poprawić. ; )
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem i w ogóle. < 3
Jesteście cudowni. ; *
Następny za tydzień. : )
Pozdrawiam, Kinga.
- A gdzie ja mam być skoro odbieram telefon stacjonarny, idioto? - wyplułem z siebie te słowa i ruszyłem do kuchni.
- A, no tak. - Wyciągnąłem z lodówki sok pomarańczowy i trzymając telefon między prawym uchem a ramieniem nalałem go do szklanki. - Ale to nie zmienia faktu, że się spóźniłeś.
- Spóźniłem na co? - Zmrużyłem oczy by przypomnieć sobie czy właśnie teraz miałbym gdzieś być.
- Cholera, Niall! - wykrzyknął Louis. - Mówiliśmy Ci wczoraj, że o 17 jesteśmy umówieni z Paulem na obgadanie spraw dotyczących nowego singla. A ty pewnie zapomniałeś, nie?
- No przecież ja nic o tym nie wiem! Nic mi wczoraj nie ...
Chyba coś tam jednak wspominali...
- Dobra, spokojnie. Zaraz będę - dodałem i włożyłem pustą szklankę do zmywarki.
- Nigdzie już nie idź. Skończyliśmy - powiedział i westchnął ciężko. - Paul nieźle się wkurzył na Ciebie.
- Eh, przejdzie mu. Albo i nie.
- Dobra, to na razie! - rzucił. - Wrócimy pod wieczór, bo wpadniemy jeszcze do Nandos - powiedział dumny z siebie podkreślając dosadnie drugą część zdania.
- Ej! Weź mi na wynos te skrzyde...
Pik, pik, pik.
Usłyszałem sygnał i odłożyłem telefon na kuchenny blat.
Ziewnąłem przeciągle i powoli ruszyłem na górę. Wszedłem do swojego pokoju gdzie panował nadzwyczajny bałagan i dziwna cisza. Nie byłem przyzwyczajony do przesiadywania w domu samemu, a brak chłopaków sprawiał, że czułem się tak... dziwnie. Spojrzałem na zegar wiszący tuż nad drzwiami, który właśnie pokazywał godzinę 17:53. Sięgnąłem po szkolną torbę i wyjąłem z niej książki.
Nienawidziłem się uczyć. Nie to, że nie chciało mi się (chociaż to też), ale po prostu połowy tego beznadziejnego materiału nie rozumiałem. No bo co z chemii w życiu mi się przyda? Beznadzieja...
Położyłem na biurko wszystkie zeszyty i znudzony cupnąłem na obrotowym krześle. Otworzyłem pierwszy lepszy zeszyt, który okazał się być zeszytem od biologii. Przejechałem wzrokiem po krzywo nakreślonych słowach po czym odłożyłem zeszyt na bok.
- Okey. Następna matma - wybąkałem i chwyciłem za kolejny zeszyt.
Później był już tylko następny i jeszcze jeden. "Odrobienie" lekcji zajęło mi 10 minut. Schowałem książki do torby i rzuciłem się na łóżko.
Dziwnym sposobem do mojej głowy wpadły myśli dotyczące Diany. Jej odmienne zachowanie, które trwa już od kilku dni trochę zaczęło mnie niepokoić. Wydaje się być ciągle smutna i przygnębiona. Nie uważa na zajęciach, tępo wpatruje się w jakiś punkt to za oknem, to znów gdzieś w klasie. Może nie odpowiada jej ta szkoła? Lub towarzystwo. Może wolałaby wrócić tam, skąd przybyła. Właściwie to gdzie ona wcześniej mieszkała?
Doszedłem do wniosku, że ja jej praktycznie w ogóle nie znam. Wiem jak się nazywa, jaki ma numer w dzienniku (14), jak ładnie się uśmiecha... Ale oprócz tego jest mi zupełnie obca.
Poczułem dziwną chęć poznania jej bliżej. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań.
Jaki jest Twój ulubiony kolor? Zielony, tak jak mój?
Grasz na czymś? Śpiewasz?
Preferujesz komedie od horrorów?
Skrzydełko czy udko?
Irlandia czy Anglia?
Lubisz mnie?
W pewnym momencie usłyszałem głośny trzask zamykanych drzwi. Momentalnie zerwałem się z miejsca i ostrożnie wychyliłem się zza drzwi rozglądając się w każdą stronę. Usłyszałem czyjeś kroki na dole. Powoli ruszyłem ku schodom i trzymając mocno zaciśnięte dłonie na zimnej barierce przechyliłem się do przodu by spojrzeć w dół. Nikogo nie zauważyłem. Po chwili na korytarzu pojawiła się Laura, która w tym samym momencie uniosła wzrok do góry i spojrzała na mnie.
- Niall - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Co robisz? - dodała i ruszyła w stronę kuchni.
Puściłem barierkę i zbiegłem po schodach.
- Nie powinieneś być czasem z chłopakami u Paula? - zapytała gdy stanąłem tuż za nią.
Niechętnie usiadłem przy kuchennej wyspie i poczęstowałem się czekoladowym ciastkiem.
- Zapomniałem.
- Pewnie będą na Ciebie wkurzeni. Ale nie martw się, ja Cię obronię. - Laura uśmiechnęła się w moją stronę i przechodząc tuż obok mnie zmierzwiła mi blond czuprynę.
Dziewczyna weszła do salonu i usiadła na kanapie podwijając pod brodę długie nogi. Poszedłem za nią i usiadłem na przeciwnym fotelu.
- Laura? - zapytałem patrząc przed siebie. Blondynka spojrzała pytająco na mnie. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Pewnie jesteś ciekaw dlaczego zamieszkałam tutaj - powiedziała unosząc brwi ku górze. Zanim zdążyłem ją zapytać skąd to wie, dziewczyna kontynuowała - Masz prawo wiedzieć, tak jak reszta, bo to w końcu wasze mieszkanie. Na razie rozmawiałam o tym tylko z Zayn'em, o ile w ogóle można było to nazwać ową rozmową. Nie wytłumaczyłam mu dokładnie o co chodzi. To ma związek z moim ojcem.
- Czyli będę pierwszą osobą, której to powiesz? - przerwałem jej dodając jej jednocześnie otuchy szerokim uśmiechem. Laura przytaknęła i również uśmiechnęła się do mnie. - Super - powiedziałem i klasnąłem w dłonie.
- Emily się do nas wprowadziła.
- Żartujesz? Od jak dawna ta kobieta zatruwa wam życie? Myślałem, że to co jest między nią a twoim ojcem jest już dawno skończone. - Pokręciłem zdumiony głową.
- Niestety. - Laura wzruszyła ramionami. - Właśnie na ten temat pokłóciłam się z tatą. Wiesz jaki on jest... Jak coś sobie postanowi to nie ma zlituj. - Przytaknąłem na znak, że rozumiem. - Postanowił sobie przygarnąć Emily do naszego mieszkania nic mi o tym wcześniej nie mówiąc. Ale rozumiesz, mógł chociaż uprzedzić czy coś. Zapytać co o tym w ogóle myślę. - Znów poruszyłem głową w tym samym rytmie. - A ja nie mam zamiaru z nią obcować. Nie wrócę do domu póki ona się z niego nie wyniesie. - Dziewczyna podniosła ton głosu i chwytając za pilota włączyła plazmowy telewizor.
- Może w końcu zrozumie co stracił. Jesteś jego córką, on nigdy o tobie nie zapomni - powiedziałem.
- Mam taką nadzieję - Laura westchnęła. - Ale chyba nie przeszkadzam Ci tutaj nie? I nie mówisz takich rzeczy tylko dlatego, że chcesz się mnie jak najszybciej stąd pozbyć, co? - Podniosła brwi ku górze i z dziwnym uśmieszkiem na twarzy wpatrywała się w ekran.
- Skądże! - sprzeciwiłem się. - Wręcz przeciwnie. Możesz zostać tutaj ile chcesz. Dla mnie to żaden problem, a zwłaszcza teraz, gdy postanowiłem poszukać dla siebie jakiegoś mieszkania.
Laura spojrzała na mnie zdziwiona i usiadła po turecku mierząc mnie wzrokiem. Rozumiem, że była zdziwiona, bo decyzję o wyprowadzce wymyśliłem jakiś czas temu. Nie miałem jeszcze czasu z nikim o tym pogadać, właściwie to nie zastanawiałem się nad tym tak poważnie. W końcu to duża odpowiedzialność, a ja nie jestem odpowiedzialny - jakby to ujął Harry.
- Chcesz się wyprowadzić? No proszę, proszę. Nasz kochany Nialler chce się usamodzielnić - powiedziała śmiejąc się. - Jestem z Ciebie dumna - dodała i uniosła dwa kciuki do góry.
- Dzięki.
- Myślałeś już o jakimś konkretnym miejscu? Londyn czy bardziej okolice? Jak chcesz to mogę Ci pomóc poszukać czegoś fajnego. Jestem w tym dobra. Z resztą, kto wam załatwił domek letniskowy we Włoszech? - zapytała, a po chwili wskazała na siebie. - Mua!
Wybuchłem głośnym śmiechem widząc zadowolenie wymalowane na twarzy blondynki.
- Jeszcze pogadamy o tym. - Chwyciłem za pilota i przełączyłem na kanał sportowy. - O cholera! Zapomniałem!
- Co? - Wystraszona Laura ponownie wlepiła we mnie swój wzrok.
- Mecz Irlandia - Anglia! - wykrzyknąłem i nie spuszczając wzroku z telewizora rozłożyłem się na kanapie.
- Niall, ty idioto! - Laura chwyciła za poduszkę i cisnęła nią prosto we mnie. - Eh, faceci - dorzuciła kierując się na górę. Zaśmiałem się, a po chwili byłem już całkowicie pochłonięty meczem.
~*~Diana~*~
"Jeden bilet lotniczy do: Polska został zakupiony. Termit wpłaty: do 2 tygodni. Termin lotu: 06.09.2012, godzina: 17:00."
Już wszystko załatwione. Teraz wystarczy tylko spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Na moje szczęście tata pozwolił mi lecieć do Polski na weekend. Zrozumiał moją potrzebę porozmawiania z mamą, przy okazji również z babcią. Swoją drogą, babcia pewnie się za nami stęskniła. Była zawsze przyzwyczajona do naszej codziennej wizyty u niej w domu.
Gdy tylko postanowiłam polecieć do ojczyzny zatelefonowałam do babci by ją uprzedzić o tym. Ucieszyła się, jak zawsze z resztą gdy ma możliwość spotkania się ze mną. Trochę było jej smutno, ponieważ tata i Kamil nie wrócą do Polski. Olę też bardzo polubiła.
Odłożyłam laptopa na bok i sięgnęłam po dużą torbę leżącą tuż przy łóżku. Spakowałam do niej parę książek (po to by móc powtórzyć sobie trochę materiału chociażby w samolocie), świeżą bieliznę, dwie pary spodni, koszulkę i niebieską bluzę. Powoli dochodziła godzina 16:30, a Kamila nadal nie było. Obiecał mi, że zawiezie mnie na lotnisko.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęłam do kieszeni jeansów po telefon i odblokowałam ekran, na którym widniała treść "Kamil". Westchnęłam cicho modląc się w duchu żeby była to tylko wiadomość informująca o tym, że zaraz będzie w domu. Wcisnęłam przycisk "pokaż", a moim oczom ukazał się krótki sms.
Sorry Diana, nie dam rady.
No to pięknie. Jak ja się dostanę teraz na lotnisko?
- Tato! - krzyknęłam i rzuciłam się pędem na dół.
- Ej, co jest? - Ola wychyliła się znad kanapy i spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie widziałaś gdzieś mojego ... Cholera, przecież on jest w pracy. - Uderzyłam się w czoło otwartą dłonią.
- Diana, czy ty aby nie powinnaś już się zbierać? - Ciemnowłosa wstała z miejsca i podeszła do mnie.
- Kamil nie da rady mnie zawieść - przyznałam ze zdenerwowaniem. - Masz jakiś pomysł?
Dziewczyna zastanawiała się jakiś czas, a po chwili rzuciła mi tylko szeroki uśmiech i chwyciła swój telefon do ręki. Wybrała czyiś numer, a po kilku sygnałach zaczęła rozmowę.
- Cześć - powiedziała na wstępie. - Hmm, mamy z Dianą pewien problem. Masz może czas? I samochód? Diana ma za godzinę lot do Polski, a nie ma podwózki... Serio? Jeju, dziękuję Ci. Okej, za 20 minut. Jasne, pa Harry.
- Harry?! - krzyknęłam i podeszłam do przyjaciółki.
- No co? Chyba nie chcesz iść na nogach taki kawał, prawda? - zapytała ironicznie kładąc mi rękę na ramieniu. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, ta znów zaczęła mówić. - Pamiętaj, uważaj na siebie. Nie chcę żeby coś Ci się stało. Jak dolecisz od razu dzwoń, żebyśmy się tutaj o Ciebie nie martwili.
- Okey. - Przytaknęłam i przewróciłam oczyma. - A ty pamiętaj porozmawiać z Laurą. Nie widziałyśmy jej już od tygodnia. Coś musi być na rzeczy.
- Postaram się z nią o tym pogadać. Może wyjaśni mi to całe zajście. Od razu będę Cię informować na bieżąco - powiedziała i z uśmiechem popatrzyła na mnie. - Spakowana?
- Tak.
Ruszyłam powoli na górę po torbę. Weszłam do swojego pokoju i pakując jeszcze ładowarkę i laptopa zeszłam z rzeczami na dół. Usiadłam obok Oli na kanapie i wpatrywałam się w ekran telewizora. Leciał właśnie jakiś angielski serial, o którym wcześniej nigdy nie słyszałam. Z braku zajęcia postanowiłam go obejrzeć.
Nim się zorientowałam dochodziła godzina 16:30. Styles miał tutaj być dobre 20 minut temu. Wstałam z miejsca i nerwowo zaczęłam chodzić w tą i z powrotem. Po jakiejś chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ola zerwała się z kanapy z zamysłem otworzenia ich, lecz ruchem ręki "powiedziałam", że ja to zrobię. Szybko przemierzając 5 metrów dzielących mnie od drzwi znalazłam się przy klamce. Szarpnęłam za nią i przy okazji wpuściłam do domu promienie słońca. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Niall'a. Miał na sobie czarne dopasowane jeansy i niebieską bluzę z kapturem.
- Niall? Przecież Harry miał... - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Też miło Cię widzieć, Diana. - Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej wkładając przy tym ręce do kieszeni.
- Przepraszam, myślałam, że to Harry miał mnie zawieść na lotnisko.
- Coś mu wypadło i poprosił mnie o to. - Blondyn wyciągnął z kieszeni pukiel kluczy i pomachał mi nimi przed nosem. - No chyba, że wolisz żeby to on Cię odwiózł...
- Teraz to nie ma największego znaczenia. Jeszcze chwila, a samolot odleci beze mnie - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Okey, więc zabieraj rzeczy i jedziemy.
Weszłam do środka i wpadłam do salonu gdzie zostawiłam swoją torbę. Ola siedziała na kanapie w tej samej pozycji, a gdy mnie ujrzała szybko do mnie podbiegła. Przytuliła się do mnie tak mocno, że prawie zabrakło mi powietrza w płucach. Skąd ta mała kobietka ma w sobie tyle siły?
- Uważaj na siebie, jeszcze raz. Dzwoń, pisz - powiedziała i jeszcze raz przyległa do mnie, tym razem dając mi więcej swobody.
- Do zobaczenia w niedziele wieczorem.
Zabrałam torbę i ruszyłam do drzwi. Niall stał tuż przy furtce i czekał na mnie. Gdy tylko zamknęłam za sobą mieszkanie chłopak otworzył drewniane przejście i przepuścił mnie przodem. Uśmiech z jego twarzy nie znikał, wręcz przeciwnie. Z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej szerszy. Wsiadłam na miejsce pasażera, a blondyn usiadł za kierownicą. Poprawił przednie lusterko i odpalił silnik.
- Dlaczego akurat Polska? - zapytał gdy byliśmy już dobre parę kilometrów od domu. Spojrzał na mnie kątem oka tym samym próbując nie spuszczać wzroku z drogi. Był bardzo ostrożny, mimo że jechał dość szybko.
- Mieszkałam tam prze całe moje życie - powiedziałam i poprawiłam pasy cisnące mnie w brzuch.
- Wiedziałem. - Niall ściszył głos z nadzieją, że go nie usłyszę. Jednak mylił się. Spojrzałam na niego pytająco, lecz chłopak nie spuszczał wzroku z drogi.
- Co wiedziałeś? - zapytałam ponownie prostując się na siedzeniu.
Niall zaczerwienił się i delikatnie odchrząkną. Zmienił bieg i skręcił w lewo.
- Coś mi nie pasowało w twoim akcencie. Domyślałem się, że nie jesteś stąd - powiedział w pewnym momencie. - Ale Twoje imię nie jest Polskie, prawda?
- Dużo osób w Polsce posiada takie imię. Ale mój tata jest Brytyjczykiem urodził się w Anglii, i po części moje imię wywodzi się z tego kraju.
Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. Dodał gazu i ponownie skręcił w lewo.
- Po co tam wracasz? - zapytał patrząc na mnie. - Jeśli mogę wiedzieć...
- Odwiedzić mamę. W pewnym sensie. - Odwróciłam się przodem do okna i wyjrzałam przez nie. Zdałam sobie sprawę, że za chwilę powinniśmy być na lotnisku.
- Co to znaczy "w pewnym sensie"? - zapytał.
Nie chciałam teraz z nim rozmawiać na temat mojej mamy. To sprawa osobista. Nie dzielę się informacjami na jej temat z byle kim. Zwłaszcza teraz, gdy nie miałam na to zwyczajnie ochoty. Mam nadzieję, że nie będę musiała nikomu opowiadać o mojej mamie. O jej śmierci i o mojej tęsknocie za nią.
- To tutaj - powiedziałam i odpięłam pasy.
Niall zdezorientował się na chwilę, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Przejechaliśmy jeszcze parę metrów i zaparkowaliśmy przed wielkim budynkiem. Sięgnęłam po swoją torbę, która leżała na tylnych siedzeniach i wyszłam z auta. Niall po chwili zrobił to samo.
- Dzięki, że mnie tutaj przywiozłeś. Mam nadzieję, że to nie był żaden kłopot - powiedziałam wchodząc z blondynem do środka lotniska.
- Jasne, że nie. - Chłopak uśmiechnął się do mnie. Rozejrzał się dookoła po czym szybko założył ciemne okulary na nos. - Cholera.
- Co jest? - spytałam.
Niall wskazał ruchem głowy na grupkę kilku dziewczyn, które przypatrywały mu się. Jedna z nich miała wielką torbę z logo One Direction. Najwyraźniej musiała rozpoznać Horan'a bo szybko wskazała go palcem swoim koleżankom.
- To powodzenia - powiedziałam śmiejąc się.
- No co ty! Zostawiasz mnie tutaj na pastwę tych dziewczyn? - Niall krzyknął za mną gdy ruszyłam ku odprawie.
- Przepraszam, zaraz samolot mi odleci! - odpowiedziałam.
Po chwili usłyszałam głośne piski i te same dziewczyny, które teraz okrążyły biednego Niall'a. Uśmiechając się pod nosem ruszyłam przed siebie.
Nim się zorientowałam dochodziła godzina 16:30. Styles miał tutaj być dobre 20 minut temu. Wstałam z miejsca i nerwowo zaczęłam chodzić w tą i z powrotem. Po jakiejś chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ola zerwała się z kanapy z zamysłem otworzenia ich, lecz ruchem ręki "powiedziałam", że ja to zrobię. Szybko przemierzając 5 metrów dzielących mnie od drzwi znalazłam się przy klamce. Szarpnęłam za nią i przy okazji wpuściłam do domu promienie słońca. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Niall'a. Miał na sobie czarne dopasowane jeansy i niebieską bluzę z kapturem.
- Niall? Przecież Harry miał... - powiedziałam lekko zdezorientowana.
- Też miło Cię widzieć, Diana. - Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej wkładając przy tym ręce do kieszeni.
- Przepraszam, myślałam, że to Harry miał mnie zawieść na lotnisko.
- Coś mu wypadło i poprosił mnie o to. - Blondyn wyciągnął z kieszeni pukiel kluczy i pomachał mi nimi przed nosem. - No chyba, że wolisz żeby to on Cię odwiózł...
- Teraz to nie ma największego znaczenia. Jeszcze chwila, a samolot odleci beze mnie - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Okey, więc zabieraj rzeczy i jedziemy.
Weszłam do środka i wpadłam do salonu gdzie zostawiłam swoją torbę. Ola siedziała na kanapie w tej samej pozycji, a gdy mnie ujrzała szybko do mnie podbiegła. Przytuliła się do mnie tak mocno, że prawie zabrakło mi powietrza w płucach. Skąd ta mała kobietka ma w sobie tyle siły?
- Uważaj na siebie, jeszcze raz. Dzwoń, pisz - powiedziała i jeszcze raz przyległa do mnie, tym razem dając mi więcej swobody.
- Do zobaczenia w niedziele wieczorem.
Zabrałam torbę i ruszyłam do drzwi. Niall stał tuż przy furtce i czekał na mnie. Gdy tylko zamknęłam za sobą mieszkanie chłopak otworzył drewniane przejście i przepuścił mnie przodem. Uśmiech z jego twarzy nie znikał, wręcz przeciwnie. Z sekundy na sekundę robił się coraz bardziej szerszy. Wsiadłam na miejsce pasażera, a blondyn usiadł za kierownicą. Poprawił przednie lusterko i odpalił silnik.
- Dlaczego akurat Polska? - zapytał gdy byliśmy już dobre parę kilometrów od domu. Spojrzał na mnie kątem oka tym samym próbując nie spuszczać wzroku z drogi. Był bardzo ostrożny, mimo że jechał dość szybko.
- Mieszkałam tam prze całe moje życie - powiedziałam i poprawiłam pasy cisnące mnie w brzuch.
- Wiedziałem. - Niall ściszył głos z nadzieją, że go nie usłyszę. Jednak mylił się. Spojrzałam na niego pytająco, lecz chłopak nie spuszczał wzroku z drogi.
- Co wiedziałeś? - zapytałam ponownie prostując się na siedzeniu.
Niall zaczerwienił się i delikatnie odchrząkną. Zmienił bieg i skręcił w lewo.
- Coś mi nie pasowało w twoim akcencie. Domyślałem się, że nie jesteś stąd - powiedział w pewnym momencie. - Ale Twoje imię nie jest Polskie, prawda?
- Dużo osób w Polsce posiada takie imię. Ale mój tata jest Brytyjczykiem urodził się w Anglii, i po części moje imię wywodzi się z tego kraju.
Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie. Dodał gazu i ponownie skręcił w lewo.
- Po co tam wracasz? - zapytał patrząc na mnie. - Jeśli mogę wiedzieć...
- Odwiedzić mamę. W pewnym sensie. - Odwróciłam się przodem do okna i wyjrzałam przez nie. Zdałam sobie sprawę, że za chwilę powinniśmy być na lotnisku.
- Co to znaczy "w pewnym sensie"? - zapytał.
Nie chciałam teraz z nim rozmawiać na temat mojej mamy. To sprawa osobista. Nie dzielę się informacjami na jej temat z byle kim. Zwłaszcza teraz, gdy nie miałam na to zwyczajnie ochoty. Mam nadzieję, że nie będę musiała nikomu opowiadać o mojej mamie. O jej śmierci i o mojej tęsknocie za nią.
- To tutaj - powiedziałam i odpięłam pasy.
Niall zdezorientował się na chwilę, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Przejechaliśmy jeszcze parę metrów i zaparkowaliśmy przed wielkim budynkiem. Sięgnęłam po swoją torbę, która leżała na tylnych siedzeniach i wyszłam z auta. Niall po chwili zrobił to samo.
- Dzięki, że mnie tutaj przywiozłeś. Mam nadzieję, że to nie był żaden kłopot - powiedziałam wchodząc z blondynem do środka lotniska.
- Jasne, że nie. - Chłopak uśmiechnął się do mnie. Rozejrzał się dookoła po czym szybko założył ciemne okulary na nos. - Cholera.
- Co jest? - spytałam.
Niall wskazał ruchem głowy na grupkę kilku dziewczyn, które przypatrywały mu się. Jedna z nich miała wielką torbę z logo One Direction. Najwyraźniej musiała rozpoznać Horan'a bo szybko wskazała go palcem swoim koleżankom.
- To powodzenia - powiedziałam śmiejąc się.
- No co ty! Zostawiasz mnie tutaj na pastwę tych dziewczyn? - Niall krzyknął za mną gdy ruszyłam ku odprawie.
- Przepraszam, zaraz samolot mi odleci! - odpowiedziałam.
Po chwili usłyszałam głośne piski i te same dziewczyny, które teraz okrążyły biednego Niall'a. Uśmiechając się pod nosem ruszyłam przed siebie.
~*~Laura~*~
Siedząc na kanapie w salonie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wychyliłam się by spojrzeć na zegarek, który teraz wskazywał godzinę 20:00. Po chwili usłyszałam głośne śmiechy i zapach niezdrowego żarcia. Do pokoju weszli uśmiechnięci chłopcy pod wodzą Louis'a, który niósł reklamówki z Nandos.
- Hej Laura! - wykrzyknął Liam siadając zmęczony obok mnie.
- Jak tam spotkanie z Paul'em? - zapytałam szturchając w ramię ledwo żywego Payne'a.
- Całkiem, całkiem - odpowiedział Harry siadając w fotelu. Ściągną swoje białe conversy i rozłożył nogi na stoliku. Zmierzyłam go wzrokiem, jednak ten tylko posłał mi chytry uśmieszek.
- Chcesz kurczaka? - zapytał Lou wchodząc do kuchni. Pokiwałam przecząco głową i uśmiechnęłam się do niego. - Żałuj.
- Tomlinson, możesz już przestać gadać o tym jedzeniu? Ja zaraz pęknę. - Liam przewrócił się na bok i skulił w kulkę. Poklepałam go po plecach.
- Czy ja tutaj czuję Nandos? - Do pokoju wszedł rozpromieniony Niall w samych bokserkach.
- Boże, Horan! - krzyknęłam i zakryłam oczy. Nie to, że źle wyglądał ale nigdy wcześniej nie widziałam go w samych majtkach.
Wszyscy zaczęli się śmiać, w tym samym momencie gdy dołączył do nas Zayn. Spojrzał na nas ze zdziwieniem.
- Z czego się śmiejemy? - zapytał i usiadł obok mnie na kanapie posyłając mi przy tym szeroki uśmiech. Po chwili chłopak przeniósł wzrok na Niall'a siedzącego przy stole i zajadającego się kurczakiem. - Niall ty cholero! Czego żeś się spóźnił? Jutro wstajesz o 6 rano i zapierniczasz do sklepu po bułki!
- Jakie bułki? - zapytał blondyn z jedzeniem w buzi.
- To za karę - odpowiedział uśmiechnięty Harry.
- Okej, to ja was zostawiam z tymi waszymi "problemami" - zrobiłam z palców cudzysłów i ruszyłam na górę.
Po drodze słyszałam jeszcze głośną dyskusję chłopaków, a po kilku minutach uspokoili się. Weszłam do pokoju Zayn'a, który od jakiegoś czasu był moim pokojem. Trochę źle czułam się z tym, że ja zajmuję jego łóżko, a on sam musi gnieździć się na tej niewygodnej kanapie. Oczywiście to był pomysł Malika, ja nie miałam tutaj nic do gadania. Ale mimo wszystko to nie było fair w stosunku do niego.
Powoli wpełzłam na wysokie łózko, które było pościelone beżową kołdrą i masą różnego koloru poduszek. Oświeciłam małą lampkę stojącą na komodzie obok i otworzyłam pierwszą szufladkę z nadzieją znalezienia jakiejś książki lub magazynu. Przejrzałam stos kartek, na których były teksty piosenek, ale nie znalazłam nic konkretnego. Otworzyłam drugą szufladkę, w której leżał jakiś album ze zdjęciami. Przez chwilę zastanawiałam się czy go otworzyć. Moja ciekawość była zbyt wielka bym mogła to w jakikolwiek sposób zignorować. Chwyciłam album do ręki i siadając na łóżku po turecku otworzyłam go na pierwszej stronie. Moim oczom ukazała się uśmiechnięta dziewczyna o ciemnej karnacji, długich czarnych włosach i równie ciemnych oczach. Pod zdjęciem widniała data i imię dziewczyny. Była to siostra Zayn'a - Waliyha. Zdjęcie było zrobione 5 lat temu. Ciekawe jak ona wygląda teraz. Widziałam się z nią kilka razy i bardzo ją polubiłam. Była bardzo podobna do Zayn'a, mieli taki sam charakter. Z uśmiechem przewinęłam na drugą stronę. Tam pojawiło się kolejne zdjęcie, na którym stali uśmiechnięci rodzice Malik'a.
Przejrzałam jeszcze parę stron gdy usłyszałam ciche pukanie. Powiedziałam "proszę", a po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz Zayn'a.
- Zayn, to Twój pokój. Nie musisz pukać - powiedziałam.
- Wiem, ale nie wypada tak - przyznał i przewrócił oczyma. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. - Co robisz? - zapytał przyglądając się albumowi, którego trzymałam na kolanach. Posunęłam się by zrobić chłopakowi miejsce. Zayn wszedł na łóżko siadając tuż obok mnie. Gdy zobaczył zdjęcia, na którym jest on trzymający w rękach wielki bukiet kwiatów, wybuchną śmiechem.
- Ej, dlaczego się śmiejesz? To jest słodkie - przyznałam i przerzuciłam kolejną kartkę.
- A właściwie to dlaczego oglądasz mój prywatny album rodzinny? - zapytał dając nacisk na słowo "prywatny". Zrobił poważną minę i patrzył na mnie spode łba.
- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać. - Uśmiechnęłam się do niego i odłożyłam album na bok. - Która godzina? - zapytałam i ziewnęłam przeciągle.
- Coś przed dwudziestą pierwszą - odpowiedział Zayn patrząc na swój zegarek.
- Aaa, właśnie - powiedziałam i szturchnęłam chłopaka w ramię. - Dzisiaj śpimy inaczej. Ty tutaj, a ja na dole. Nie mogę pozwolić na to, byś przeze mnie dostał skrzywienia kręgosłupa.
Zayn zaśmiał się głośno i pokręcił przecząco głową.
- Nie ma takiej opcji.
- No ale...
- Nie - przerwał mi bezczelnie.
Założyłam ręce pod biustem i oparłam się plecami o chłodną ścianę. Zayn przewrócił się na bok i podparł się na łokciu. Spojrzał na mnie i wykrzywił twarz w śmiesznym grymasie. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu więc po prostu nim wybuchłam. Chwyciłam za poduszkę i cisnęłam nią w twarz Malika. Chłopak zaczął robić z siebie jeszcze większego debila coraz bardziej przyprawiając mnie o większą dawkę śmiechu. W końcu zrezygnowana opadłam na łóżko chowając twarz w pościeli.
- Jeżeli nie przestaniesz to umrę ze śmiechu! - powiedziałam stłumionym głosem.
- Ale ja nic nie robię. - Zayn zniżył ton głosu przez co ponownie wybuchłam śmiechem.
Odwróciłam się w jego stronę i nie wiedząc, że jest tak blisko mnie uderzyłam czołem w jego czoło. Złapałam się z głowę i ponownie zaczęłam się śmiać. Zayn po chwili mi zawtórował i zaczął rozmasowywać swoje obolałe czoło.
- Wiesz, nie zachowujemy się normalnie - przyznał rozkładając się na całej długości łóżka.
- To twoja wina.
Dźgnęłam go palcem w brzuch i uśmiechnęłam się dumnie. Chłopak zmrużył oczy i przyciągną mnie do siebie. Opadłam na jego tors i próbowałam się wyrwać, jednak ten trzymał mnie w żelaznym uścisku.
- Zayn, bo mnie udusisz! - krzyknęłam. Malik rozluźnił uścisk, a po chwili mnie puścił. Uśmiechnął się do mnie chytrze, a po chwili znów do niego przyległam. Tym razem z własnej woli. Oparłam głowę na jego ramieniu i spojrzałam w górę, by ujrzeć twarz Mulata. Ten przycisnął mnie do siebie i przykrył kołdrą.
Wciągałam przez nos zapach jego drogich perfum i wsłuchiwałam się w równe bicie jego serca. Co chwila przechodziły mnie przyjemne dreszcze spowodowane dotykiem Zayn'a. Chłopak rysował palcem na moim ramieniu jakieś wzorki. Na moment skupiłam się na tym co robił. Powoli kreślił na mojej skórze kilka małych serduszek. Potem zamienił je na litery.
- Jestem głodny? - zacytowałam niewidoczny tekst na moim ramieniu.
Zayn zaczął się śmiać i jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.
Nim się zorientowałam usłyszałam ciche chrapanie Malika, a po kilku minutach nie usłyszałam już nic, bo ja również zasnęłam.
Yo! ; D
I kolejny rozdział. Pisany prawie przez tydzień. ; o Nie miałam pomysłu na niego więc wyszło jak wyszło. W zasadzie chyba nie jest źle, co? *_*
Jeżeli macie jakieś sugestie dotyczące mojego bloga, to śmiało! Piszcie. Każda uwaga jest dla mnie dobra. Przynajmniej wiem co mam poprawić. ; )
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem i w ogóle. < 3
Jesteście cudowni. ; *
Następny za tydzień. : )
Pozdrawiam, Kinga.
rozdział wiadomo... nieziemski ; dd
OdpowiedzUsuńale i tak najbardziej podobały mi siee gify ; ) Niall jest słodki ; d awww *__*
a teraz wracając do rozdziału...
Laura&Zayn < 3 kiedyś myślałam, że ona bedzie z Kamilem... ale teraz uważam, że o wiele lepiej bedzie jej z Malikiem ; d
szkoda, że Nialler z Dianą nie pogadali sobie więcej w tym samochodzie... tak bardzo chciałabym by w końcu coś pomiędzy nimi zaiskrzyło ; d no i Horan zajebiście odrabia lekcje. coś tak jak ja ; )
do następnego : *
super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny;)
Zapraszam do mnie http://emmmm9835.blogspot.com/
świetny ten rozdział *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy ;d
fajne gify ;)
Czytam sobie rozdział, a w radio leci wywiad z Zayn'em xDD
OdpowiedzUsuńI weź się skup, na słuchaniu, kiedy czytasz taką historię ;p
Jeej i Niall <3 jakie podejście do chemii xD dokładnie jak moje lol
Jestem dumna, że to czytam ;>
- Magda . czyli zaistniała zmiana nicka z 'Meggie.'
Jej.. jakie słodkie to zakończenie *.*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny ... cieszę się , że napisałaś dłuższy i kurcze ..
Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć o tym, że masz niesamowity talent .. *.*
Czekam aż między Zaynem a Laurą rozwinie się coś więcej *.*
Pozdrawiam :
youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com
i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
O.O świenty rozdział <3
OdpowiedzUsuńChcę juz nastepny, teraaz ! :D
Zayn i Laura ^^
Ojeja ale śliiczne ;D daj szybko coś nowego z Zaurą! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za ten styl pisania i nieziemskie gifyy *.* Długi rozdziaał, nawet bardzo cieszę się że mam dzięki tobie co czytać ;D Uwielbiaaam Zayna i Laurę proszę żeby byli parą ;D są tacy cudowni. Mam nadzieje że rozdział pojawi się jak najszybciej się da , czekam więc na niego z niecierpliwością ♥
OdpowiedzUsuńSuper! <3
OdpowiedzUsuń