XIII
~*~Harry~*~
- Dlaczego sądzisz, że znów chcę kogoś wykorzystać do cholery?!
Krzyknąłem tak głośno, że usłyszałem echo odbijające się od ścian mojego pokoju. Payne, siedzący na obrotowym krześle przy biurku, wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym zażenowania i jednocześnie złości. Gdy usłyszał mój głośny ton lekko się wzdrygną.
Może nie należałem do facetów takich jak Liam. Może nie traktowałem kobiet dostatecznie dobrze, nie przejmowałem się ich uczuciami, nie doceniałem. Może i jestem wielkim, skończonym dupkiem, ale obiecałem. Obiecałem, że się zmienię. A teraz, gdy to nastało, nikt mi nie wierzy. Wszyscy nadal mają mnie za tego samego Harry'ego Styles'a, który po każdej imprezie wychodził ze "zdobyczą". Takim mianem określano mnie w każdych gazetach, każdych portalach społecznościowych, wszędzie. Nic dziwnego, że teraz mają mnie za kogo mają.
Ale co oni wszyscy wiedzą? Nic. Potrzebowałem tej bliskości bo...
Cholera, próbowałem o Niej zapomnieć. Próbowałem zagoić te wszystkie rany, które pozostawiła w moim sercu. Chodziłem na siłownię 6 razy w tygodniu by wyżyć się na czymś, by ochłonąć i choć na dwie godziny zapomnieć o Niej. Nie pomagało. Zacząłem pisać piosenki na nasz nowy album, przez co wszystkie moje smutki przelewałem na papier. I tak właśnie powstały cztery utwory, które w mgnieniu oka zostały uznane za "najlepsze ze wszystkich". Ale co z tego skoro moje serce nadal było rozdarte?
Pewnego wieczoru wyszedłem do klubu. Miałem ochotę napić się czegoś, zapomnieć o wszystkim i po prostu dobrze się zabawić. W trakcie wypijania któregoś z kolei drinka, podeszła do mnie wysoka brunetka. Nie przedstawiła się, po prostu wykorzystała mój moment słabości i zaciągnęła mnie do toalety. Wszędzie walały się butelki, w powietrzu dało się wyczuć okropny zapach papierosów, a dookoła tłoczyli się ludzie. Mimo to, nie przeszkadzało mi to w żaden sposób. W tym momencie nie obchodziło mnie to, czy ktoś mnie rozpozna. Moja krew połączona z dużą dawką alkoholu uderzyła mi do głowy i kompletnie oderwałem się od rzeczywistości.
Później już było ciągle to samo.
Nie pamiętałem ich imion. Ale dobrze pamiętam to uczucie. Uczucie złości, bólu i tęsknoty, które po kilku tygodniach minęło. Znalazłem dziwny sposób na to. Bardzo nie typowy i nie odpowiedni. Ale dla mnie najważniejsze było to, że w końcu zapomniałem o Sophie. O jej błękitnych oczach, idealnie ułożonych włosach, które nawet w wietrzny dzień wyglądały perfekcyjnie, jej ślicznym uśmiechu, który budził mnie co dzień. Ale też o jej oszustwach, kłamstwach, mojej naiwności i cierpieniu.
Może nie do końca przestałem o niej myśleć, bo przecież znaczyła kiedyś dla mnie bardzo dużo, ale ból się zmniejszył. Tęsknota wygasła, a jej obraz zniknął ze wszystkich moich koszmarów.
Zatraciłem się w tym wszystkim. Po jakimś czasie seks z pierwszą lepszą laską nie dawał mi tyle radości i uśmiechu co kiedyś. Każda stawał się być... taka sama. I w tedy pomyślałem, że jeżeli z tym nie skończę, to będę taki sam jak te wszystkie chuje, które ranią serca kobiet. Wcześniej nie myślałem o tym, że mógłbym kogoś zranić, sprawić komuś ból. Nie postrzegałem tego w taki sposób.
Jeżeli chcesz się kiedyś ustatkować, Styles, to nie w taki sposób. Nie uda Ci się pokochać jeżeli z tym nie skończysz.
I od dwóch tygodni jestem innym człowiekiem. Poznałem Dianę, która jest naprawdę świetną dziewczyną, dobrą koleżanką. Poznałem jej przyjaciółkę, Olę, która w bardzo dziwny sposób przyciąga mnie do siebie. Jestem pewien, że jest to coś nowego. Coś, co może zmienić moje życie jeszcze bardziej.
- Przepraszam. - Z zamyśleń wyrwał mnie cichy szept Liam'a. Uniosłem wzrok i spojrzałem na mojego przyjaciela. - Wiem o czym myślałeś - powiedział i wstał z miejsca. Usiadł obok mnie na łóżku i poklepał po ramieniu.
- Skąd możesz wiedzieć o czym ja myślałem - szepnąłem przecierając czerwone oczy. Nie płakałem, nigdy nie płakałem. Teraz też nie. Przynajmniej próbowałem tego nie robić.
- Myślałeś o Sophie.
Na samo jej imię momentalnie w mojej głowie pojawiły się wszystkie możliwe wyzwiska. Odwróciłem twarz w stronę Liam'a, który siedział teraz ze złożonymi dłońmi. Wyglądał poważnie. Może to przez tą nową fryzurę, którą zafundował sobie tuż po randce z Danielle, albo po prostu się martwił.
- Słuchaj, to co było między wami jest już dawno skończone - zaczął powoli. - Nie masz prawa zadręczać się przez nią. Nie widzisz tego jak bardzo się zmieniłeś?
- Stary, widzę to. Bardzo dobrze to widzę. - Westchnąłem cicho i utkwiłem wzrok w okno, za którym panował teraz półmrok. - Ale ja naprawdę się zmieniłem.
- Wierzę Ci. - Na ustach Liam'a pojawił się nikły promyk nadziei w postaci pół uśmiechu. - Wierzę, że próbujesz zacząć od nowa. Teraz masz szansę na wykazanie się i lepiej żebyś tej szansy nie zmarnował.
Chłopak podniósł się z miejsca, a materac cicho zaskrzypiał.
- To o której spotykasz się z Olą? - Klasnął w dłonie i uśmiechnął się do mnie.
- Za jakieś dwie godziny - powiedziałem i spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 18:35.
- Powodzenia. - Liam ruszył ku drzwiom i nacisnął klamkę. - A, Harreh, nie zapomnij.
- O czym?
- Użyć antyperspirantu. Ostatnio strasznie się pocisz!
Złapałem za pierwszą z brzegu poduszkę i cisnąłem nią w przyjaciela. Ten zdołał uciec przed pociskiem z ogromną dawką śmiechu.
Serio się pocę?
Krzyknąłem tak głośno, że usłyszałem echo odbijające się od ścian mojego pokoju. Payne, siedzący na obrotowym krześle przy biurku, wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym zażenowania i jednocześnie złości. Gdy usłyszał mój głośny ton lekko się wzdrygną.
Może nie należałem do facetów takich jak Liam. Może nie traktowałem kobiet dostatecznie dobrze, nie przejmowałem się ich uczuciami, nie doceniałem. Może i jestem wielkim, skończonym dupkiem, ale obiecałem. Obiecałem, że się zmienię. A teraz, gdy to nastało, nikt mi nie wierzy. Wszyscy nadal mają mnie za tego samego Harry'ego Styles'a, który po każdej imprezie wychodził ze "zdobyczą". Takim mianem określano mnie w każdych gazetach, każdych portalach społecznościowych, wszędzie. Nic dziwnego, że teraz mają mnie za kogo mają.
Ale co oni wszyscy wiedzą? Nic. Potrzebowałem tej bliskości bo...
Cholera, próbowałem o Niej zapomnieć. Próbowałem zagoić te wszystkie rany, które pozostawiła w moim sercu. Chodziłem na siłownię 6 razy w tygodniu by wyżyć się na czymś, by ochłonąć i choć na dwie godziny zapomnieć o Niej. Nie pomagało. Zacząłem pisać piosenki na nasz nowy album, przez co wszystkie moje smutki przelewałem na papier. I tak właśnie powstały cztery utwory, które w mgnieniu oka zostały uznane za "najlepsze ze wszystkich". Ale co z tego skoro moje serce nadal było rozdarte?
Pewnego wieczoru wyszedłem do klubu. Miałem ochotę napić się czegoś, zapomnieć o wszystkim i po prostu dobrze się zabawić. W trakcie wypijania któregoś z kolei drinka, podeszła do mnie wysoka brunetka. Nie przedstawiła się, po prostu wykorzystała mój moment słabości i zaciągnęła mnie do toalety. Wszędzie walały się butelki, w powietrzu dało się wyczuć okropny zapach papierosów, a dookoła tłoczyli się ludzie. Mimo to, nie przeszkadzało mi to w żaden sposób. W tym momencie nie obchodziło mnie to, czy ktoś mnie rozpozna. Moja krew połączona z dużą dawką alkoholu uderzyła mi do głowy i kompletnie oderwałem się od rzeczywistości.
Później już było ciągle to samo.
Nie pamiętałem ich imion. Ale dobrze pamiętam to uczucie. Uczucie złości, bólu i tęsknoty, które po kilku tygodniach minęło. Znalazłem dziwny sposób na to. Bardzo nie typowy i nie odpowiedni. Ale dla mnie najważniejsze było to, że w końcu zapomniałem o Sophie. O jej błękitnych oczach, idealnie ułożonych włosach, które nawet w wietrzny dzień wyglądały perfekcyjnie, jej ślicznym uśmiechu, który budził mnie co dzień. Ale też o jej oszustwach, kłamstwach, mojej naiwności i cierpieniu.
Może nie do końca przestałem o niej myśleć, bo przecież znaczyła kiedyś dla mnie bardzo dużo, ale ból się zmniejszył. Tęsknota wygasła, a jej obraz zniknął ze wszystkich moich koszmarów.
Zatraciłem się w tym wszystkim. Po jakimś czasie seks z pierwszą lepszą laską nie dawał mi tyle radości i uśmiechu co kiedyś. Każda stawał się być... taka sama. I w tedy pomyślałem, że jeżeli z tym nie skończę, to będę taki sam jak te wszystkie chuje, które ranią serca kobiet. Wcześniej nie myślałem o tym, że mógłbym kogoś zranić, sprawić komuś ból. Nie postrzegałem tego w taki sposób.
Jeżeli chcesz się kiedyś ustatkować, Styles, to nie w taki sposób. Nie uda Ci się pokochać jeżeli z tym nie skończysz.
I od dwóch tygodni jestem innym człowiekiem. Poznałem Dianę, która jest naprawdę świetną dziewczyną, dobrą koleżanką. Poznałem jej przyjaciółkę, Olę, która w bardzo dziwny sposób przyciąga mnie do siebie. Jestem pewien, że jest to coś nowego. Coś, co może zmienić moje życie jeszcze bardziej.
- Przepraszam. - Z zamyśleń wyrwał mnie cichy szept Liam'a. Uniosłem wzrok i spojrzałem na mojego przyjaciela. - Wiem o czym myślałeś - powiedział i wstał z miejsca. Usiadł obok mnie na łóżku i poklepał po ramieniu.
- Skąd możesz wiedzieć o czym ja myślałem - szepnąłem przecierając czerwone oczy. Nie płakałem, nigdy nie płakałem. Teraz też nie. Przynajmniej próbowałem tego nie robić.
- Myślałeś o Sophie.
Na samo jej imię momentalnie w mojej głowie pojawiły się wszystkie możliwe wyzwiska. Odwróciłem twarz w stronę Liam'a, który siedział teraz ze złożonymi dłońmi. Wyglądał poważnie. Może to przez tą nową fryzurę, którą zafundował sobie tuż po randce z Danielle, albo po prostu się martwił.
- Słuchaj, to co było między wami jest już dawno skończone - zaczął powoli. - Nie masz prawa zadręczać się przez nią. Nie widzisz tego jak bardzo się zmieniłeś?
- Stary, widzę to. Bardzo dobrze to widzę. - Westchnąłem cicho i utkwiłem wzrok w okno, za którym panował teraz półmrok. - Ale ja naprawdę się zmieniłem.
- Wierzę Ci. - Na ustach Liam'a pojawił się nikły promyk nadziei w postaci pół uśmiechu. - Wierzę, że próbujesz zacząć od nowa. Teraz masz szansę na wykazanie się i lepiej żebyś tej szansy nie zmarnował.
Chłopak podniósł się z miejsca, a materac cicho zaskrzypiał.
- To o której spotykasz się z Olą? - Klasnął w dłonie i uśmiechnął się do mnie.
- Za jakieś dwie godziny - powiedziałem i spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 18:35.
- Powodzenia. - Liam ruszył ku drzwiom i nacisnął klamkę. - A, Harreh, nie zapomnij.
- O czym?
- Użyć antyperspirantu. Ostatnio strasznie się pocisz!
Złapałem za pierwszą z brzegu poduszkę i cisnąłem nią w przyjaciela. Ten zdołał uciec przed pociskiem z ogromną dawką śmiechu.
Serio się pocę?
Siedziałam właśnie w kuchni, gdzie moja babcia z wielkim uśmiechem na twarzy robiła kolację. Bardzo się ucieszyła gdy zapukałam do jej drzwi. Niby wiedziała, że przylatuje, ale w dziwny sposób była to dla niej niespodzianka.
Gdy samolot wylądował w Polsce było po 21:00. Lot strasznie mnie zmęczył, więc gdy tylko dotarłam do mieszkania babci momentalnie zasnęłam. Oczywiście uprzednio zjadając dwie kromki chleba, bo moja babcia uznała, że na pewno zgłodniałam i nie dała mi się położyć spać bez pełnego brzucha.
Następnego dnia postanowiłam już od rana pojechać na cmentarz. Tak więc o 11:00 wsiadłam do autobusu, a po 20 minutach była już na miejscu. Grób mamy był nieco zaniedbany, ponieważ nikt nie miał czasu się nim zająć. Choć babcia musiała być tutaj parę razy. Wnioskuję tak z powodu czerwonych kwiatków, które wyglądały na świeże.
Zabrałam się za porządki, a po 20 minutach pomnik wyglądał jak nowy. Rozmawiałam z mamą na każdy temat. Wiedziałam, że mnie słucha. Mimo, że nie słyszałam jej odpowiedzi to czułam jej bliskość. Tak jakby stała tuż za mną i trzymała dłoń na moim ramieniu.
Opowiedziałam jej o Londynie. O chłopakach, o Laurze. O wszystkim. Po tej rozmowie zrobiło mi się o wiele lepiej. Nie czułam już takiej złości na siebie. Mimo to, nadal czułam się źle z myślą, że prawie zapomniałam o mamie. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobię.
Po dwóch godzinach spędzonych na cmentarzu postanowiłam wrócić do mieszkania na piechotę. Pogoda była bardzo ładna co jeszcze bardziej mnie do tego zachęciło. Chodząc tak po ulicach mojego rodzinnego miasta poczułam się wspaniale. Czułam się jak nigdy. Taka odprężona, pozbawiona jakichkolwiek obowiązków, kłopotów. Czułam się wolna.
Na ulicy spotkałam paru znajomych sąsiadów, ludzi z dawnej szkoły, a nawet nauczyciela historii. Wszystko było na swoim miejscu. Cudowne uczucie.
Gdy samolot wylądował w Polsce było po 21:00. Lot strasznie mnie zmęczył, więc gdy tylko dotarłam do mieszkania babci momentalnie zasnęłam. Oczywiście uprzednio zjadając dwie kromki chleba, bo moja babcia uznała, że na pewno zgłodniałam i nie dała mi się położyć spać bez pełnego brzucha.
Następnego dnia postanowiłam już od rana pojechać na cmentarz. Tak więc o 11:00 wsiadłam do autobusu, a po 20 minutach była już na miejscu. Grób mamy był nieco zaniedbany, ponieważ nikt nie miał czasu się nim zająć. Choć babcia musiała być tutaj parę razy. Wnioskuję tak z powodu czerwonych kwiatków, które wyglądały na świeże.
Zabrałam się za porządki, a po 20 minutach pomnik wyglądał jak nowy. Rozmawiałam z mamą na każdy temat. Wiedziałam, że mnie słucha. Mimo, że nie słyszałam jej odpowiedzi to czułam jej bliskość. Tak jakby stała tuż za mną i trzymała dłoń na moim ramieniu.
Opowiedziałam jej o Londynie. O chłopakach, o Laurze. O wszystkim. Po tej rozmowie zrobiło mi się o wiele lepiej. Nie czułam już takiej złości na siebie. Mimo to, nadal czułam się źle z myślą, że prawie zapomniałam o mamie. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobię.
Po dwóch godzinach spędzonych na cmentarzu postanowiłam wrócić do mieszkania na piechotę. Pogoda była bardzo ładna co jeszcze bardziej mnie do tego zachęciło. Chodząc tak po ulicach mojego rodzinnego miasta poczułam się wspaniale. Czułam się jak nigdy. Taka odprężona, pozbawiona jakichkolwiek obowiązków, kłopotów. Czułam się wolna.
Na ulicy spotkałam paru znajomych sąsiadów, ludzi z dawnej szkoły, a nawet nauczyciela historii. Wszystko było na swoim miejscu. Cudowne uczucie.
- Smacznego kochanie - powiedziała starsza kobieta podsuwając mi pod nos miseczkę zupy ogórkowej. Mimo, że nienawidziłam tej zupy to nie miałam serca jej odmówić. Babcia usiadła na przeciw mnie i uśmiechnęła się ciepło. Na jej twarzy pojawiło się jeszcze więcej zmarszczek, a jej siwe włosy delikatnie opadły na ramiona.
- Jest pyszna - skłamałam biorąc kolejną łyżkę zupy do ust.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Babcia podparła bronę na dłoni i zaczęła mi się przyglądać. - Strasznie schudłaś...
- Oj, babciu - skwitowałam szybko.
- Nie ojtamuj mi tu. Zaraz zadzwonię do taty, musi cię przypilnować tam w Londynie.
- Wszystko jest w porządku, jem normalnie - powiedziałam i ponownie wlałam w siebie kilka łyżek zupy. Przekrzywiłam się gdy natrafiłam na jakieś gorzkie warzywo.
- No dobrze, dobrze. - Babcia ponownie uśmiechnęła się. - Znalazłaś sobie tam, w Londynie, jakiegoś chłopaka?
Zakrztusiłam się zupą i zaczęłam głośno kaszleć. Klepnęłam się w klatkę piersiową, a po chwili mój oddech powrócił do normy.
- Mam rozumieć, że to znaczy "tak". - Kobieta zafalowała brwiami.
- Nie mam czasu na facetów - sprostowałam i szybko odwróciłam wzrok.
- A kiedy go będziesz miała? Diana, masz osiemnaście lat. Ja w Twoim wieku już się zaręczyłam - powiedziała dumnie ukazując złotą obrączkę na palcu. Mimo, iż dziadek zmarł 10 lat temu, babcia nadal nie zdejmowała pierścionka. To się nazywa wieczna miłość.
- W tedy to były inne czasy.
- Och, dziecko. Wiele się nie zmieniło. Teraz to młodzieży tylko jedno w głowie. - Babcia pokręciła głową, wstała z miejsca i wyszła.
Zaśmiałam się chicho i w spokoju dokończyłam zupę.
Gdy leżałam już w łóżku, dochodziła godzina 21:00. W tej samej chwili gdy zgaszałam lampkę usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
- Jest pyszna - skłamałam biorąc kolejną łyżkę zupy do ust.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Babcia podparła bronę na dłoni i zaczęła mi się przyglądać. - Strasznie schudłaś...
- Oj, babciu - skwitowałam szybko.
- Nie ojtamuj mi tu. Zaraz zadzwonię do taty, musi cię przypilnować tam w Londynie.
- Wszystko jest w porządku, jem normalnie - powiedziałam i ponownie wlałam w siebie kilka łyżek zupy. Przekrzywiłam się gdy natrafiłam na jakieś gorzkie warzywo.
- No dobrze, dobrze. - Babcia ponownie uśmiechnęła się. - Znalazłaś sobie tam, w Londynie, jakiegoś chłopaka?
Zakrztusiłam się zupą i zaczęłam głośno kaszleć. Klepnęłam się w klatkę piersiową, a po chwili mój oddech powrócił do normy.
- Mam rozumieć, że to znaczy "tak". - Kobieta zafalowała brwiami.
- Nie mam czasu na facetów - sprostowałam i szybko odwróciłam wzrok.
- A kiedy go będziesz miała? Diana, masz osiemnaście lat. Ja w Twoim wieku już się zaręczyłam - powiedziała dumnie ukazując złotą obrączkę na palcu. Mimo, iż dziadek zmarł 10 lat temu, babcia nadal nie zdejmowała pierścionka. To się nazywa wieczna miłość.
- W tedy to były inne czasy.
- Och, dziecko. Wiele się nie zmieniło. Teraz to młodzieży tylko jedno w głowie. - Babcia pokręciła głową, wstała z miejsca i wyszła.
Zaśmiałam się chicho i w spokoju dokończyłam zupę.
Gdy leżałam już w łóżku, dochodziła godzina 21:00. W tej samej chwili gdy zgaszałam lampkę usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Miałaś zamiar dać nam jakieś oznaki życia? - O.
Przypomniałam sobie, że od razu po lądowaniu miałam zadzwonić do Olki. Pewnie nieźle się martwiła. Zaczęłam więc szybko odpisywać na jej sms'a.
Przepraszam, byłam strasznie zbiegana.
Żyję!
Więc naciesz się tym życiem, bo jak Cię dorwę to chyba Cię uduszę kochana.
Też Cię kocham <3
Ech, nie ważne. A tak przy okazji... Spotykam się dziś z Harry'm!
Ooo, dokąd idziecie?
Nie mam pojęcia.
Ej, ale pamiętaj. Nie dawaj się mu tak łatwo. Dobrze wiesz jaki z niego flirciarz!
Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą : )
Mam nadzieję. To miłej zabawy życzę.
Dzięki ; * Idę się szykować. Pozdrów babcię!
Jasne. Do zobaczenia <3
Z wielkim uśmiechem na twarzy odłożyłam telefon na nocny stolik i wtuliłam się w poduszkę. Trochę zdziwiła mnie wiadomość od Oli, ale cieszyłam się jej szczęściem.
Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć więc z braku jakiejkolwiek konkretnej książki zaczęłam przeglądać podręcznik od fizyki. Minęło sporo czasu zanim zmorzył mnie sen. Ale w końcu udało mi się spokojnie zasnąć.
~*~Ola~*~
- Dokąd jedziemy? - zapytałam siedząc w jednym samochodzie z Harry'm. Chłopak ubrany był w ciemne rurki, białą koszulkę i granatową marynarkę. Jego włosy niesfornie opadały na czoło, przez co co jakiś czas poprawiał je jednym zwinnym ruchem ręki. Nie spuszczał wzroku z jezdni, a gdy skręcił w prawo spojrzał na mnie i obdarzył mnie przepięknym uśmiechem. Jego dołeczek w lewym policzku zagłębił się, przez co wyglądał jeszcze lepiej.
- Nie bądź taka ciekawa - odpowiedział po jakiejś chwili i ponownie skupił wzrok na drodze.
- Nie mogę inaczej. - Poprawiłam swoją kremową sukienkę sięgającą mi do kolan i odpięłam guzik szarego swetra.
- Zaraz będziemy na miejscu. - Styles wyminął wolno jadący przed nami samochód. Dodał gazu i z piskiem opon skręcił w nieznaną mi ulicę. Dookoła migały światła latarń ulicznych, a co jakiś czas przez wysokie budynki przebijał się księżyc, który był w pełni.
Po kilku minutach samochód się zatrzymał. Spojrzałam ciekawa na Harry'ego. Chłopak zachęcił mnie uśmiechem po czym wyszedł z auta. Obszedł je od przodu i w mgnieniu oka znalazł się przy moich drzwiach. Zachowując się jak prawdziwy gentlemen pomógł mi wyjść i trzymając moją dłoń w swojej zaczął prowadzić nas do jakiegoś miejsca. Dookoła panowała cisza, a droga w ogóle nie była oświetlona. Z każdym kolejnym krokiem zastanawiałam się co to może być. Po chwili ujrzałam wielki napis "Kino", który momentalnie rozświetlił się we wszystkie strony. Harry zaprowadził mnie do środka. Tutaj także nie było żywej duszy.
- Wynająłem całe kino dla nas - powiedział gdy znaleźliśmy się w jednej z sal kinowych.
- Naprawdę? Calutkie jest dla nas? - Zdziwiona spojrzałam na chłopaka. Ten pokiwał głową na znak potwierdzenia.
Pociągnął mnie za rękę w stronę schodów na dół. Szliśmy powoli, uważając na stopnie, w stronę wielkiej sceny. Harry wprowadził mnie parkiet i stanął za mną. W pewnym momencie na wielkim ekranie kinowym pojawił się przepiękny widok na jakieś miasto. Była to noc, a gwiazdy świecące na niebie okalały dookoła świat. Po chwili ujrzałam stolik stojący na środku sceny. Był przepięknie udekorowany, a na jego środku, w wazonie, stała czerwona róża.
- To dla mnie? - zapytałam, czując jak moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
- Tak. - Harry zaprowadził mnie do stolika i, odsuwając przede mną krzesło, sam usiadł na przeciw mnie. Złożyłam dłonie na kolanach i nerwowo zaczęła skubać skórki paznokcia.
- Świetnie to wymyśliłeś - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. - Gdzie są takie piękne widoki? - zapytałam patrząc na wielki ekran przed nami.
- Podoba Ci się? - Przytaknęłam. - Więc kiedyś Cię tam zabiorę.
Uśmiechnęłam się szeroko, a Harry odwdzięczył mi się tym samym.
- Strasznie się ucieszyłem, gdy zgodziłaś się na to spotkanie. Myślałem, że odmówisz...
- Dlaczego? To była bardzo miła niespodzianka - powiedziałam i zagarnęłam grzywkę za ucho.
- Wiesz, jakoś nie bardzo wierzę w siebie. - Harry zmrużył oczy i uniósł kącik ust tworząc dziwny grymas.
- No nie wierzę! - Zachichotałam. - Przecież jesteś Harry Styles. Najbardziej pewny siebie facet jakiego znam.
- Widocznie nie wiesz wszystkiego o mnie.
- To mnie oświeć, Styles. - Zastukałam palcami o blat stolika.
- Tak naprawdę nie nazywam się Harry Styles. - Chłopak zbliżył się do mnie i nieco zniżył ton głosu. - Muszę ukrywać swoje prawdziwe nazwisko. W innym wypadku znajdą mnie.
- Kto? - Zapytałam wczuwając się w nastrój.
- Moi najwięksi wrogowie, najgorsze istoty żyjące na tej planecie... Siostry Louis'a.
Wybuchłam śmiechem i opadłam bezwładnie na krześle. Popukałam się w czoło patrząc na Harry'ego.
- Nie śmiej się. One są przerażające. Raz nawet próbowały zmusić mnie bym zamieszkał z nimi.
- Biedny Harry - powiedziałam i ponownie zaczęłam się śmiać.
I tak zaczęła się nasza rozmowa na wszystkie tematy. Zaczęliśmy na sprawach głupich, a skończyliśmy na poważniejszych. Mam na myśli rodzinę, przyjaciół, ogólnie życie.
Po jakiejś godzinie Harry poszedł skombinować jakieś jedzenie. Ostatecznie przyniósł dwie wielkie paczki popcornu i soki pomarańczowe. No tak, cóż innego można spodziewać się po kinie?
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie, a na ekranie wyświetlił się jakiś film.
- Ty chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam widząc czerwony napis "W ciemności...". - To jest horror! Ja się boję horrorów.
- Och, no daj spokój. Jesteś tutaj ze mną - powiedział i objął mnie ramieniem. - Nic Ci przy mnie nie grozi. Wspominałem Ci, że przez dwa lata chodziłem na judo?
- Nie - odpowiedziałam patrząc na chłopaka. - A chodziłeś?
- Nie. - Harry uśmiechnął się chytrze przez co dostał ode mnie mocnego kopniaka w kostkę.
Przez ponad cały film siedziałam wkulona na siedzeniu zakrywając twarz rękoma. W najgorszych momentach łapałam marynarkę Harry'ego i próbowałam się za nią chować. Nie mogłam pojąć tego, że Styles ani razu się nie przestraszył.
- W końcu koniec. To było straszne! - powiedziałam i usiadłam prosto w fotelu.
- Czyli nie podobała Ci się randka? - Chłopak poprawił loki i ze smutkiem opuścił głowę.
- Nie, nie! Nie to miałam na myśli. - Zaśmiałam się i szturchnęłam chłopaka w ramę. - Po prostu ten horror był przerażający. Ale nic mi się nie stało! Ocaliłeś mnie.
Harry uśmiechnął się do mnie, a po chwili wstał i podał mi rękę.
- Dziękuję Ci za ten wieczór. Było świetnie - powiedziałam gdy razem z Harrym stanęliśmy na werandzie mojego mieszkania.
- Nie ma sprawy. Bez Ciebie by nie wypaliło. - Chłopak uśmiechnął się patrząc na mnie z góry. Mimo, iż miałam na sobie wysokie buty to Harry nadal był ode mnie o wiele wyższy.
W pewnym momencie poczułam jego mocny uścisk i znalazłam się w jego objęciach. Styles mocno przywarł do mnie nie robiąc jakiejkolwiek wolnej przestrzeni między nami. Po kilku sekundach odsunął się ode mnie, wyraźnie speszony.
- Dobranoc - rzucił i zszedł z werandy.
Pomachałam mu gdy wsiadał do auta. Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zniknął za zakrętem weszłam do domu. Dochodziła godzina 24:00. Uprzedziłam wszystkich, że wrócę późno, więc nikt na mnie nie czekał. Ściągnęłam buty i po cichu weszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Przed oczyma ciągle miałam obraz tego przepięknego widoku z kina, uśmiech Harry'ego i dotyk jego ciepłej dłoni. Chwyciłam szybko za telefon i napisałam krótką wiadomość:
Najpiękniejszy wieczór w moim życiu!
Wysłałam ją do Diany, która pewnie już dawno spała. Ale byłam tak szczęśliwa, że nie zastanawiało mnie to czy ją obudzę czy też nie. Po prostu musiałam to napisać.
Siemka : )
I kolejny rozdział za nami. Jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu, no ale więcej z siebie dać nie mogłam. Szkoła naprawdę wysysa ze mnie całą energię! : o
Jest jak jest i raczej tego nie zmienię. Liczę na komentarze z opiniami. : D
Jak dobrze pójdzie następny rozdział w niedzielę. <3 A jeżeli nie to za tydzień. : )
Pozdrawiam, Kinga.
`Najpiękniejszy wieczór w moim życiu` to jest dzisiaj kiedy czytam ten rozdział ;>
OdpowiedzUsuń- Magda .
P.S. powróciłam do pisania ;D
Usuńnie wiem co z tego wyjdzie, ale chciałabym żebyś wiedziała http://look-i-love-you.blogspot.com/
w niedziele! w niedziele! w niedziele! proszeeeeee : *
OdpowiedzUsuńwszystko ładnie pięknie. Ola kręci z Harrym. ten stara siee poprawić. iwgl...
ale gdzie Niall i Diana? ; C smutno mi bo nie było tutaj żadnego fragmentu o tej mojej ulubionej parce ; d
dlatego tak bardzo chce żebyś dodała nowy w niedziele ; dd
naprawdee ; d czekam na następny! ; *
Taak ! Dodaj w niedziele ! :3
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać. :)
Pozdrawiam -W
w niedziele :3
OdpowiedzUsuńŚwietny ten rozdział *-*
Mi sie podoba. Czekam na następny ;) <3
OdpowiedzUsuńNastępny musisz dodać w niedziele inaczej zadrzesz z wszystkimi które czytają tego bloga! xd
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to jest świetny! Myślałam że będzie coś że Harry ją pocałuje lub coś...Ale i tak jest świetny! <3
Rozdział jak zawsze cudowny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;))