Rozdział VIII
Laura
(następnego dnia)
Całą noc praktycznie nie przespałam, to też dopiero o czwartej nad ranem udało mi się zasnąć. Teraz dochodziła godzina 11:00.
Powoli wygramoliłam się z łóżka i szybko wciągnęłam na nogi dres a na górę narzuciłam kolorową koszulkę. Odbyłam poranną toaletę po czym zeszłam na dół. W salonie siedział mój ojciec popijając kawę razem z Andrew'em.
- No... No...! Podaj to! - Przyjaciel taty podniósł się do pozycji stojącej po czym ze złością opadł na kanapę. Obaj oglądali w skupieniu jakiś mecz w telewizji.
- Dobrze! Teraz tylko... - Obaj w nerwach zacisnęli dłonie w pięści. - Tak! Gol...! Co? Jak do cholery spalony?
- Normalnie. - Prychnęłam widząc ich zdziwioną minę. - O, widzisz. - W telewizji pokazali właśnie powtórkę. Spalony na stówę.
- Widzę, że ktoś się tutaj zna na piłce nożnej. - Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Kamila schodzącego z góry. Najprawdopodobniej właśnie się obudził, gdyż nie wyglądał najlepiej. Włosy sterczące w każdą stronę i do tego koszulka nocna.
- Głodny?
Chłopak przytakną po czym oboje pomaszerowaliśmy do kuchni. Zaczęliśmy przygotowywać coś do zjedzenia. Postawiliśmy na naleśniki. Bardzo mnie zdziwiła dokładność Kamila z jaką przyrządzał danie. Nie widziałam wcześniej żadnego chłopaka, który potrafiłby usmażyć naleśniki.
- Pyszne. - Zagadałam gdy oboje kosztowaliśmy naleśników.
- Bo ja robiłem. - Dumny z siebie Kamil wypiął pierś do przodu. Szturchnęłam go w ramie po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.
Po śniadaniu pozmywaliśmy naczynia i rozeszliśmy się w swoje strony. Kamil wrócił do swojego pokoju, ja natomiast wyszłam przed dom zabierając po drodze paczkę Marlboro. Od całkiem niedawna zaczęłam palić. Sama nie wiem dlaczego... Wkręcili mnie w to znajomi. Nie to, że palę dużo, bo zaledwie jednego na dwa dni. Ale to nie zmienia faktu, iż robię źle. Tsa, palenie zabija. Ale dla mnie jakoś przynosi ukojenie.
Otwierając drzwi delikatne promienie słońca padły na moją twarz. Mimowolnie przymrużyłam oczy i zrobiłam krok do przodu zamykając za sobą wejście do mieszkania.
- Cóż za niespodzianka. - Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Pogoda rzeczywiście zmieniła się diametralnie. Dopiero co była wielka ulewa, a z nieba padały błyski. Dzisiaj słońce wychodzące spoza chmur, które o dziwo nie zanosiły się na deszcz. Postanowiłam się przejść. Wyjęłam z paczki jednego papierosa po czym zapaliłam go. Zeszłam ze schodków i zaczęłam kierować się na północ w stronę mojej ulubionej kafejki. Wdychając dym do płuc poczułam rozluźniające się mięśnie, a wydychając go - jakby problemy ze mnie zeszły. Już po przejściu paru metrów zauważyłam przed sobą wielki napis "Starbuck Coffee" a nad nim logo firmy. Dochodząc do kawiarni wypaliłam papierosa po czym wyrzuciłam niedopałek do kosza. Mocnym pchnięciem drzwi weszłam do środka. Od razu poczułam słodki zapach kaw i czekolad. Na samą myśl o moim ulubionym napoju uśmiechnęłam się szeroko. Podeszłam zatem do lady i czekałam, aż ktoś mnie obsłuży.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Wysoka kobieta spojrzała na mnie po czym uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. - Przywitałam się. - Poproszę duże Caramel Macchiato.
- Oczywiście. Proszę sobie usiąść. Za chwileczkę przyniosę Pani zamówienie.
Podziękowałam grzecznie po czym odwróciłam się na pięcie z nadzieją znalezienia jakiegoś wolnego stolika. Moją uwagę przykuł pewien chłopak siedzący samotnie w rogu lokalu. Ciemne włosy postawione dosyć wysoko; jasna jeansowa koszula; ciemne spodnie. Znudzony popijał Espresso Machiato. W pewnym momencie zorientowałam się, że to Zayn. Z wielkim uśmiechem na ustach zmierzałam ku przyjacielowi. Gdy w końcu stanęłam nad nim, on w ogóle nie zareagował. Nadal wbijał spojrzenie w kawę.
- O mój Boże. Ty jesteś Zayn Malik! Mogę poprosić o zdjęcie? Boże, co ja mówię? Będziesz ojcem moich dzieci? - Zapiszczałam naśladując jego fanki.
Chłopak podniósł spojrzenie, które po chwili spoczęło na mojej roześmianej twarzy. Widząc mnie jego mina zmieniła się. Na malinowych ustach pojawił się szeroki uśmiech, a oczy tak jakby powiększyły się.
- Laura. - Stwierdził entuzjastycznie i wstał z miejsca wyciągając ku mnie swoje masywne ręce. Bez jakiegokolwiek zastanowienia wpadłam w jego ramiona ściskając przy tym go najmocniej jak tylko umiałam. - Już starczy bo mi żebra połamiesz. - Zaśmiał się, a ja w tym czasie uwolniłam go z objęcia.
- Wolne, prawda? - Zapytałam wskazując na miejsce obok niego. Zayn kiwnął głową po czym usiadł na swoim poprzednim miejscu. Ja natomiast zajęłam wolne krzesło. - Strasznie się za Tobą stęskniłam. Opowiadaj, jak tam po trasie?
- Po strasie... - Zaczął mrużąc prawe oko. - Było wspaniale. Naprawdę niesamowite doświadczenie. Mimo, że dość męczące... Ale naprawdę coś niesamowitego. Z resztą powinnaś to sama zobaczyć. Gość z kamerą nie odstępował nas na krok toteż mamy film z trasy.
- Naprawdę? Muszę to zobaczyć.
- Może dzisiaj? - Zapytał. - Tylko, że chłopaków nie będzie. - Dodał smutno.
- A gdzie są? - W tym samym momencie kelnerka przyniosła mi moją kawę. Odebrałam ją z uśmiechem i podziękowałam kobiecie. Widząc Mailka nawet się nie wzruszyła. Przeszła obok nie wiedząc kim on jest.
- Niall wczoraj poleciał do Mullingar i wróci za trzy dni. Harry dzisiaj wybył do kumpli z dawnego zespołu i wróci jutro. Louis z Eleanor zafundowali sobie wakacje we Francji, które zakończą dopiero w niedzielę. Natomiast Liam pojechał do Danielle. Jednak na noc prawdopodobnie wróci. - Dodał z uśmiechem.
- A ty? Siedzisz tak sam w domu? - Zaśmiałam się. Mimo to trochę mnie to zdziwiło. Z tego co pamiętam to właśnie Zayn zawsze gdzieś wybywał. Nie lubił siedzieć w miejscu i zanudzać się. Zdecydowanie wolał zaszaleć. Kluby i te sprawy.
- Tak jakoś wyszło. - Na twarzy Mulata pojawił się nikły smutek.
- A co z Perrie?
O dziewczynie Zayna dowiedziałam się przez prasę. Trochę zabolało mnie to, że nie dowiedziałam się o jego związku z Perrie od niego samego. Ale w końcu nie miałam mu za złe. Był moim przyjacielem i mimo to nie mogłam się na niego gniewać.
- Nie jesteśmy już razem. - Wyrwał mnie z zamyśleń oschły ton Malika.
- Jak to? - Moje oczy przybrały kształt wielkich spodków. Zamieszałam łyżeczką kawę po czym wzięłam wielkiego łyka z plastikowego kubeczka. Zayn milczał. - Zayn, możesz mi powiedzieć wszystko. Przecież wiesz, że zawsze Cię wysłucham.
Nadal milczał wlepiając smutny wzrok w jego zimną już kawę. Przygryzł dolną wargę. Zawsze tak robił, gdy się denerwował lub gdy ukrywał coś. Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ona to zakończyła. - Odezwał się w końcu. - Powiedziała, że tak będzie lepiej. Lepiej dla niej. Że skończą się wszystkie wyzwiska w jej kierunku. To, że była ze mną tylko dla sławy i kasy zostało wymyślone przez hejterów. Bolało ją to strasznie więc wolała od tego uciec. Poddała się, a ja zostałem z tym sam. Oczywiście rozumiem jej zachowanie. Sam na jej miejscu pewnie zrobiłbym to samo. I nie mam jej za złe. Ale przez dłuższy czas nie mogłem się z tym pogodzić. Teraz jest już lepiej.
- Przykro mi. - Dotknęłam jego ciepłej dłoni. - Zrobiła to co uważała za słuszne. Perrie nie jest niczemu winna. A ty nie powinieneś się zamartwiać. Nie mówię tutaj o tym, że masz o niej zapomnieć. Ale chcę Ci uświadomić, że świat się na tym nie kończy.
Na twarzy Zayn'a pojawił się nikły uśmiech. Wskazałam ruchem ręki na drzwi przekazując tym samym informację chłopakowi, że powinniśmy wyjść. Mulat zgodził się po czym wstał z miejsca i ruszył ku wyjściu. Zabrałam ze sobą niedopitą kawę i zapłaciłam za nią. Razem z Zayn'em wyszliśmy na świeże powietrze. Dochodziła godzina 14:30.
- To co? Spacer? - Zaproponowałam.
Zayn skinął głową i ruszyliśmy przed siebie.
- Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało. - Odezwał się w końcu, gdy doszliśmy do zakrętu, przerywając tym samym niezręczną ciszę. Spojrzał na mnie, a w jego wzroku dało się zauważyć radość.
- Aww. - Uśmiechnęłam się do niego po czym przytuliłam go mocno. - Ale i tak nie zapomnę tego co mi zrobiłeś. - Oderwałam się od niego grożąc mu palcem.
- Cholera. Myślałem, że zapomniałaś. - Roześmiał się po czym obejmując mnie ramieniem ruszyliśmy dalej.
- Jak mogłabym zapomnieć. Jeszcze do dzisiaj moi znajomi nabijają się z tego zdjęcia. - Prychnęłam. - Jak mogłeś wstawić to na Twitter'a, idioto?! - Uderzyłam go mocno w ramie. - Co za wstyd. - Jęknęłam.
- Przestań. Wyglądałaś słodko.
- Co jest słodkiego w dziewczynie przebranej za czerwonego teletubisia? - Zapytałam z ironią w głosie.
- Już sama nazwa. - Zayn uśmiechnął się do mnie. - A poza tym, czerwony teletubiś był moim faworytem.
- Ale też mi pocieszenie. - Jęknęłam.
Przez całą drogę dyskutowaliśmy na temat tego głupiego zdjęcia. Mimo, iż to zdarzenie miało miejsce 3 lata temu to nadal nie mogłam wybaczyć Zayn'owi tego co zrobił. Nawet nie zauważyłam a znaleźliśmy się przed mieszkaniem chłopaków. Nic się nie zmieniło. Ten sam zadbany ogródek, czerwony płot i mały krasnal kupiony przez Louisa w TESCO trzymający w dłoni marchewkę, który stał na werandzie. Weszliśmy po schodkach po czym Zayn otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Jeju, jak ja tutaj dawno nie by... - Przerwałam. - Niall jeszcze się tego nie pozbył?!
Przy wejściu do salonu stał wielki kartonowy Barack Obama, którego Horan dostał na swoje osiemnaste urodziny od chłopaków. Wybuchłam głośnym śmiechem po czym podeszłam do niego.
- What's up? - Zaczęłam naśladować Irlandczyka. - Podzielę się z Tobą Nutellą jeśli dasz mi władzę nad Ameryką.
- Wow. - Zayn uśmiechnął się do mnie po czym zaprowadził do salonu. - Dokładnie jak Niall.
- Ma się to coś. - Sprostowałam z dumą.
Przez kolejnych kilka godzin oglądaliśmy film z trasy koncertowej chłopaków. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem i cofaliśmy te najśmieszniejsze momenty. Gdy w końcu na ekranie pojawiły się napisy końcowe również nie mogłam powstrzymać napadu śmiechu.
- Wy to jednak jesteście nienormalni. - Ledwo zdołałam to z siebie wydusić.
- I kto to mówi, teletubisiu? - Malik spojrzał na mnie i w jednej chwili zaczął mnie gilgotać.
- Znowu zaczynasz? Znowu? - Zaczęłam się mu wyrywać. - Proszę, przestań! - Cała czerwona od śmiechu okładałam Mulata pięściami. Ten jednak został niewzruszony i pośpiesznie przygwoździł mnie do kanapy. - Zayn! - Krzyknęłam mu do ucha.
- Cicho, kobieto! Bo ogłuchnę! - Przestał mnie torturować, ale zawiesił na mnie mordercze spojrzenie. Przez moment patrzyłam na niego ze strachem, jednak po chwili wybuchłam śmiechem.
- Idiota jesteś, wiesz? - Podparłam się rękoma i próbowałam ponieść się do pozycji siedzącej. Jednak Malik nadal przygniatał mnie swoim ciałem przez co nie mogłam się ruszyć. - Złaź! - Wydarłam się.
- Bo co? - Wyszczerzył się ukazując swoje białe ząbki.
- Bo... Cię ugryzę.
- Nie! Tylko nie to! - Udał wystraszonego i zeskoczył ze mnie. Momentalnie odsunął się na dwa metry. W tym samym czasie ktoś wszedł do mieszkania. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty Payne. - Liam! Uratowałeś mnie. - Malik podszedł do przyjaciela po czym przytulił go mocno.
- Hej! - Pomachałam ku chłopakowi.
- Siema. - Odpowiedział uwalniając się z objęć Zayna. - Coś ty mu zrobiła?
- Ja? - Udałam zdziwioną. - Nic takiego. - Wzruszyłam ramionami.
Przez następne dwie godziny razem z Liam'em i Zayn'em graliśmy na XBox'ie w różne gry. Payne nie stracił wprawy i nadal ogrywał mnie i Malika z niebywałą łatwością. Po męczących i emocjonujących rozgrywkach światowych w piłkę nożną postanowiłam wracać do domu. Chłopaki trochę się zawiedli, gdyż stracili całkiem niezłego zawodnika, ale z wielką radością podziękowali mi za wspólnie spędzone chwile.
- Odprowadzę Cię. - Zaproponował mi Zayn. Z jednej strony chciałam by to zrobił, jednak z drugiej nie chciałam się narzucać. I tak już cały dzień spędził w moim towarzystwie.
- Nie masz mnie już dosyć? - Zapytałam kierując się ku drzwiom. - Pa Liam. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się ku chłopakowi. Ten kiwną mi ręką i powrócił do gry.
- Ciebie nigdy za wiele.
Zaśmiałam się po czym wyszliśmy z mieszkania. Dochodziła godzina 22:00. Zrobiło się dość chłodno, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzkę. Zayn widząc moją minę od razu zainterweniował. Objął mnie solidnie ramieniem przytwierdzając tym samym do swojego ciepłego ciała. Od razu lepiej... Wyciągnęłam z kieszeni Marlboro po czym wyjęłam jednego papierosa.
- Od kiedy palisz? - Spojrzałam na zdziwionego Zayn'a.
- Od kiedy zaczęły się problemy. - Westchnęłam. Malik miał już coś powiedzieć, jednak wyprzedziłam go. - Koniec tematu. Nie dzisiaj. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Chcesz? - Wyciągnęłam paczkę fajek ku Zayn'owi. Wiedziałam, że on także sobie popala. Z chęcią wyjął z paczki jednego papierosa i szybkim ruchem ręki wyją z kieszeni czerwoną zapalniczkę. Najpierw podpalił mojego, następnie swojego.
- Ale i tak będziesz musiała mi powiedzieć.
- Wiem. - Jęknęłam.
Przez resztę drogi żadne z nas się nie odezwało. Mimo to jakoś nie miałam z tym problemu. Zayn najwyraźniej także. Powoli zbliżaliśmy się ku mojemu mieszkaniu. Gdy stanęliśmy przy drewnianej furtce Zayn stanął na przeciw mnie i uśmiechnął się pogodnie.
- Jutro powtórka? - Zapytał.
- Z miłą chęcią. - Odpowiedziałam. - To do zobaczenia, Panie seksowny. - Zaśmiałam się i szturchnęłam go w bok. Od kiedy pamiętam Louis własnie tak się do niego zwracał.
- Dobranoc. - Malik zaśmiał się po czym złożył na moim policzku delikatnego buziaka. - Pani gorąca. - Klepną mnie w pośladki po czym odskoczył.
- Zayn! - Wydarłam się i chciałam go uderzyć, jednak ten zdołał uciec.
- Pa! - Wykrzyknął i znikną w ciemności.
- Idiota. - Zaśmiałam się i weszłam do mieszkania.
Od razu ściągnęłam buty i pobiegłam do góry.
- Gdzie byłaś? - Na ostatnim stopniu natknęłam się na tatę.
- Byłam z Zayn'em.
- Zayn tutaj jest? - Spojrzał na mnie zdziwiony. - Czemu nic nie mówisz? Zaproś go. Dawno się nie widzieliśmy.
- Dobrze tato. Wybacz, ale chciałabym przejść. - Skinęłam ręką w stronę korytarza. Ojciec bez przeszkód zszedł mi z drogi. Szybko wparowałam do swojego pokoju. Zabrałam piżamę i pobiegłam do toalety. Na szczęście było wolne. Byłam strasznie zmęczona i marzyłam jedynie o śnie.
Po 30 minutach spędzonych w toalecie w końcu ułożyłam się do snu. Dzięki Zayn'owi poprawił mi się humor. Zrozumiałam jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo mi brakowało chłopaków i ich wygłupów. Teraz w końcu są ze mną. I oby zawsze byli...
Po śniadaniu pozmywaliśmy naczynia i rozeszliśmy się w swoje strony. Kamil wrócił do swojego pokoju, ja natomiast wyszłam przed dom zabierając po drodze paczkę Marlboro. Od całkiem niedawna zaczęłam palić. Sama nie wiem dlaczego... Wkręcili mnie w to znajomi. Nie to, że palę dużo, bo zaledwie jednego na dwa dni. Ale to nie zmienia faktu, iż robię źle. Tsa, palenie zabija. Ale dla mnie jakoś przynosi ukojenie.
Otwierając drzwi delikatne promienie słońca padły na moją twarz. Mimowolnie przymrużyłam oczy i zrobiłam krok do przodu zamykając za sobą wejście do mieszkania.
- Cóż za niespodzianka. - Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Pogoda rzeczywiście zmieniła się diametralnie. Dopiero co była wielka ulewa, a z nieba padały błyski. Dzisiaj słońce wychodzące spoza chmur, które o dziwo nie zanosiły się na deszcz. Postanowiłam się przejść. Wyjęłam z paczki jednego papierosa po czym zapaliłam go. Zeszłam ze schodków i zaczęłam kierować się na północ w stronę mojej ulubionej kafejki. Wdychając dym do płuc poczułam rozluźniające się mięśnie, a wydychając go - jakby problemy ze mnie zeszły. Już po przejściu paru metrów zauważyłam przed sobą wielki napis "Starbuck Coffee" a nad nim logo firmy. Dochodząc do kawiarni wypaliłam papierosa po czym wyrzuciłam niedopałek do kosza. Mocnym pchnięciem drzwi weszłam do środka. Od razu poczułam słodki zapach kaw i czekolad. Na samą myśl o moim ulubionym napoju uśmiechnęłam się szeroko. Podeszłam zatem do lady i czekałam, aż ktoś mnie obsłuży.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Wysoka kobieta spojrzała na mnie po czym uśmiechnęła się.
- Dzień dobry. - Przywitałam się. - Poproszę duże Caramel Macchiato.
- Oczywiście. Proszę sobie usiąść. Za chwileczkę przyniosę Pani zamówienie.
Podziękowałam grzecznie po czym odwróciłam się na pięcie z nadzieją znalezienia jakiegoś wolnego stolika. Moją uwagę przykuł pewien chłopak siedzący samotnie w rogu lokalu. Ciemne włosy postawione dosyć wysoko; jasna jeansowa koszula; ciemne spodnie. Znudzony popijał Espresso Machiato. W pewnym momencie zorientowałam się, że to Zayn. Z wielkim uśmiechem na ustach zmierzałam ku przyjacielowi. Gdy w końcu stanęłam nad nim, on w ogóle nie zareagował. Nadal wbijał spojrzenie w kawę.
- O mój Boże. Ty jesteś Zayn Malik! Mogę poprosić o zdjęcie? Boże, co ja mówię? Będziesz ojcem moich dzieci? - Zapiszczałam naśladując jego fanki.
Chłopak podniósł spojrzenie, które po chwili spoczęło na mojej roześmianej twarzy. Widząc mnie jego mina zmieniła się. Na malinowych ustach pojawił się szeroki uśmiech, a oczy tak jakby powiększyły się.
- Laura. - Stwierdził entuzjastycznie i wstał z miejsca wyciągając ku mnie swoje masywne ręce. Bez jakiegokolwiek zastanowienia wpadłam w jego ramiona ściskając przy tym go najmocniej jak tylko umiałam. - Już starczy bo mi żebra połamiesz. - Zaśmiał się, a ja w tym czasie uwolniłam go z objęcia.
- Wolne, prawda? - Zapytałam wskazując na miejsce obok niego. Zayn kiwnął głową po czym usiadł na swoim poprzednim miejscu. Ja natomiast zajęłam wolne krzesło. - Strasznie się za Tobą stęskniłam. Opowiadaj, jak tam po trasie?
- Po strasie... - Zaczął mrużąc prawe oko. - Było wspaniale. Naprawdę niesamowite doświadczenie. Mimo, że dość męczące... Ale naprawdę coś niesamowitego. Z resztą powinnaś to sama zobaczyć. Gość z kamerą nie odstępował nas na krok toteż mamy film z trasy.
- Naprawdę? Muszę to zobaczyć.
- Może dzisiaj? - Zapytał. - Tylko, że chłopaków nie będzie. - Dodał smutno.
- A gdzie są? - W tym samym momencie kelnerka przyniosła mi moją kawę. Odebrałam ją z uśmiechem i podziękowałam kobiecie. Widząc Mailka nawet się nie wzruszyła. Przeszła obok nie wiedząc kim on jest.
- Niall wczoraj poleciał do Mullingar i wróci za trzy dni. Harry dzisiaj wybył do kumpli z dawnego zespołu i wróci jutro. Louis z Eleanor zafundowali sobie wakacje we Francji, które zakończą dopiero w niedzielę. Natomiast Liam pojechał do Danielle. Jednak na noc prawdopodobnie wróci. - Dodał z uśmiechem.
- A ty? Siedzisz tak sam w domu? - Zaśmiałam się. Mimo to trochę mnie to zdziwiło. Z tego co pamiętam to właśnie Zayn zawsze gdzieś wybywał. Nie lubił siedzieć w miejscu i zanudzać się. Zdecydowanie wolał zaszaleć. Kluby i te sprawy.
- Tak jakoś wyszło. - Na twarzy Mulata pojawił się nikły smutek.
- A co z Perrie?
O dziewczynie Zayna dowiedziałam się przez prasę. Trochę zabolało mnie to, że nie dowiedziałam się o jego związku z Perrie od niego samego. Ale w końcu nie miałam mu za złe. Był moim przyjacielem i mimo to nie mogłam się na niego gniewać.
- Nie jesteśmy już razem. - Wyrwał mnie z zamyśleń oschły ton Malika.
- Jak to? - Moje oczy przybrały kształt wielkich spodków. Zamieszałam łyżeczką kawę po czym wzięłam wielkiego łyka z plastikowego kubeczka. Zayn milczał. - Zayn, możesz mi powiedzieć wszystko. Przecież wiesz, że zawsze Cię wysłucham.
Nadal milczał wlepiając smutny wzrok w jego zimną już kawę. Przygryzł dolną wargę. Zawsze tak robił, gdy się denerwował lub gdy ukrywał coś. Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ona to zakończyła. - Odezwał się w końcu. - Powiedziała, że tak będzie lepiej. Lepiej dla niej. Że skończą się wszystkie wyzwiska w jej kierunku. To, że była ze mną tylko dla sławy i kasy zostało wymyślone przez hejterów. Bolało ją to strasznie więc wolała od tego uciec. Poddała się, a ja zostałem z tym sam. Oczywiście rozumiem jej zachowanie. Sam na jej miejscu pewnie zrobiłbym to samo. I nie mam jej za złe. Ale przez dłuższy czas nie mogłem się z tym pogodzić. Teraz jest już lepiej.
- Przykro mi. - Dotknęłam jego ciepłej dłoni. - Zrobiła to co uważała za słuszne. Perrie nie jest niczemu winna. A ty nie powinieneś się zamartwiać. Nie mówię tutaj o tym, że masz o niej zapomnieć. Ale chcę Ci uświadomić, że świat się na tym nie kończy.
Na twarzy Zayn'a pojawił się nikły uśmiech. Wskazałam ruchem ręki na drzwi przekazując tym samym informację chłopakowi, że powinniśmy wyjść. Mulat zgodził się po czym wstał z miejsca i ruszył ku wyjściu. Zabrałam ze sobą niedopitą kawę i zapłaciłam za nią. Razem z Zayn'em wyszliśmy na świeże powietrze. Dochodziła godzina 14:30.
- To co? Spacer? - Zaproponowałam.
Zayn skinął głową i ruszyliśmy przed siebie.
- Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało. - Odezwał się w końcu, gdy doszliśmy do zakrętu, przerywając tym samym niezręczną ciszę. Spojrzał na mnie, a w jego wzroku dało się zauważyć radość.
- Aww. - Uśmiechnęłam się do niego po czym przytuliłam go mocno. - Ale i tak nie zapomnę tego co mi zrobiłeś. - Oderwałam się od niego grożąc mu palcem.
- Cholera. Myślałem, że zapomniałaś. - Roześmiał się po czym obejmując mnie ramieniem ruszyliśmy dalej.
- Jak mogłabym zapomnieć. Jeszcze do dzisiaj moi znajomi nabijają się z tego zdjęcia. - Prychnęłam. - Jak mogłeś wstawić to na Twitter'a, idioto?! - Uderzyłam go mocno w ramie. - Co za wstyd. - Jęknęłam.
- Przestań. Wyglądałaś słodko.
- Co jest słodkiego w dziewczynie przebranej za czerwonego teletubisia? - Zapytałam z ironią w głosie.
- Już sama nazwa. - Zayn uśmiechnął się do mnie. - A poza tym, czerwony teletubiś był moim faworytem.
- Ale też mi pocieszenie. - Jęknęłam.
Przez całą drogę dyskutowaliśmy na temat tego głupiego zdjęcia. Mimo, iż to zdarzenie miało miejsce 3 lata temu to nadal nie mogłam wybaczyć Zayn'owi tego co zrobił. Nawet nie zauważyłam a znaleźliśmy się przed mieszkaniem chłopaków. Nic się nie zmieniło. Ten sam zadbany ogródek, czerwony płot i mały krasnal kupiony przez Louisa w TESCO trzymający w dłoni marchewkę, który stał na werandzie. Weszliśmy po schodkach po czym Zayn otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Jeju, jak ja tutaj dawno nie by... - Przerwałam. - Niall jeszcze się tego nie pozbył?!
Przy wejściu do salonu stał wielki kartonowy Barack Obama, którego Horan dostał na swoje osiemnaste urodziny od chłopaków. Wybuchłam głośnym śmiechem po czym podeszłam do niego.
- What's up? - Zaczęłam naśladować Irlandczyka. - Podzielę się z Tobą Nutellą jeśli dasz mi władzę nad Ameryką.
- Wow. - Zayn uśmiechnął się do mnie po czym zaprowadził do salonu. - Dokładnie jak Niall.
- Ma się to coś. - Sprostowałam z dumą.
Przez kolejnych kilka godzin oglądaliśmy film z trasy koncertowej chłopaków. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem i cofaliśmy te najśmieszniejsze momenty. Gdy w końcu na ekranie pojawiły się napisy końcowe również nie mogłam powstrzymać napadu śmiechu.
- Wy to jednak jesteście nienormalni. - Ledwo zdołałam to z siebie wydusić.
- I kto to mówi, teletubisiu? - Malik spojrzał na mnie i w jednej chwili zaczął mnie gilgotać.
- Znowu zaczynasz? Znowu? - Zaczęłam się mu wyrywać. - Proszę, przestań! - Cała czerwona od śmiechu okładałam Mulata pięściami. Ten jednak został niewzruszony i pośpiesznie przygwoździł mnie do kanapy. - Zayn! - Krzyknęłam mu do ucha.
- Cicho, kobieto! Bo ogłuchnę! - Przestał mnie torturować, ale zawiesił na mnie mordercze spojrzenie. Przez moment patrzyłam na niego ze strachem, jednak po chwili wybuchłam śmiechem.
- Idiota jesteś, wiesz? - Podparłam się rękoma i próbowałam ponieść się do pozycji siedzącej. Jednak Malik nadal przygniatał mnie swoim ciałem przez co nie mogłam się ruszyć. - Złaź! - Wydarłam się.
- Bo co? - Wyszczerzył się ukazując swoje białe ząbki.
- Bo... Cię ugryzę.
- Nie! Tylko nie to! - Udał wystraszonego i zeskoczył ze mnie. Momentalnie odsunął się na dwa metry. W tym samym czasie ktoś wszedł do mieszkania. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty Payne. - Liam! Uratowałeś mnie. - Malik podszedł do przyjaciela po czym przytulił go mocno.
- Hej! - Pomachałam ku chłopakowi.
- Siema. - Odpowiedział uwalniając się z objęć Zayna. - Coś ty mu zrobiła?
- Ja? - Udałam zdziwioną. - Nic takiego. - Wzruszyłam ramionami.
Przez następne dwie godziny razem z Liam'em i Zayn'em graliśmy na XBox'ie w różne gry. Payne nie stracił wprawy i nadal ogrywał mnie i Malika z niebywałą łatwością. Po męczących i emocjonujących rozgrywkach światowych w piłkę nożną postanowiłam wracać do domu. Chłopaki trochę się zawiedli, gdyż stracili całkiem niezłego zawodnika, ale z wielką radością podziękowali mi za wspólnie spędzone chwile.
- Odprowadzę Cię. - Zaproponował mi Zayn. Z jednej strony chciałam by to zrobił, jednak z drugiej nie chciałam się narzucać. I tak już cały dzień spędził w moim towarzystwie.
- Nie masz mnie już dosyć? - Zapytałam kierując się ku drzwiom. - Pa Liam. Do zobaczenia. - Uśmiechnęłam się ku chłopakowi. Ten kiwną mi ręką i powrócił do gry.
- Ciebie nigdy za wiele.
Zaśmiałam się po czym wyszliśmy z mieszkania. Dochodziła godzina 22:00. Zrobiło się dość chłodno, a ja miałam na sobie tylko cienką bluzkę. Zayn widząc moją minę od razu zainterweniował. Objął mnie solidnie ramieniem przytwierdzając tym samym do swojego ciepłego ciała. Od razu lepiej... Wyciągnęłam z kieszeni Marlboro po czym wyjęłam jednego papierosa.
- Od kiedy palisz? - Spojrzałam na zdziwionego Zayn'a.
- Od kiedy zaczęły się problemy. - Westchnęłam. Malik miał już coś powiedzieć, jednak wyprzedziłam go. - Koniec tematu. Nie dzisiaj. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Chcesz? - Wyciągnęłam paczkę fajek ku Zayn'owi. Wiedziałam, że on także sobie popala. Z chęcią wyjął z paczki jednego papierosa i szybkim ruchem ręki wyją z kieszeni czerwoną zapalniczkę. Najpierw podpalił mojego, następnie swojego.
- Ale i tak będziesz musiała mi powiedzieć.
- Wiem. - Jęknęłam.
Przez resztę drogi żadne z nas się nie odezwało. Mimo to jakoś nie miałam z tym problemu. Zayn najwyraźniej także. Powoli zbliżaliśmy się ku mojemu mieszkaniu. Gdy stanęliśmy przy drewnianej furtce Zayn stanął na przeciw mnie i uśmiechnął się pogodnie.
- Jutro powtórka? - Zapytał.
- Z miłą chęcią. - Odpowiedziałam. - To do zobaczenia, Panie seksowny. - Zaśmiałam się i szturchnęłam go w bok. Od kiedy pamiętam Louis własnie tak się do niego zwracał.
- Dobranoc. - Malik zaśmiał się po czym złożył na moim policzku delikatnego buziaka. - Pani gorąca. - Klepną mnie w pośladki po czym odskoczył.
- Zayn! - Wydarłam się i chciałam go uderzyć, jednak ten zdołał uciec.
- Pa! - Wykrzyknął i znikną w ciemności.
- Idiota. - Zaśmiałam się i weszłam do mieszkania.
Od razu ściągnęłam buty i pobiegłam do góry.
- Gdzie byłaś? - Na ostatnim stopniu natknęłam się na tatę.
- Byłam z Zayn'em.
- Zayn tutaj jest? - Spojrzał na mnie zdziwiony. - Czemu nic nie mówisz? Zaproś go. Dawno się nie widzieliśmy.
- Dobrze tato. Wybacz, ale chciałabym przejść. - Skinęłam ręką w stronę korytarza. Ojciec bez przeszkód zszedł mi z drogi. Szybko wparowałam do swojego pokoju. Zabrałam piżamę i pobiegłam do toalety. Na szczęście było wolne. Byłam strasznie zmęczona i marzyłam jedynie o śnie.
Po 30 minutach spędzonych w toalecie w końcu ułożyłam się do snu. Dzięki Zayn'owi poprawił mi się humor. Zrozumiałam jak bardzo za nim tęskniłam. Jak bardzo mi brakowało chłopaków i ich wygłupów. Teraz w końcu są ze mną. I oby zawsze byli...
Siemka. : D
Ten rozdział miał się pojawić wczoraj albo dzisiaj. Więc oto i jest. : D W całości został napisany dzisiaj w przeciągu dwóch godzin. Z przerwami. : d Jest całkowicie napisany z perspektywy Laury. Dlaczego? Ponieważ chciałam wkręcić w opowiadanie Zayn'a, a przy okazji pozwolić wam lepiej poznać Laurę. Oczywiście, każdego z chłopaków postaram się wam również przybliżyć. Wyjdzie na to, że Harry, Zayn, Louis jak i Niall oraz Liam będą głównymi bohaterami. Tak samo Diana, Laura, Ola, Kamil czy nawet Dany i Andrew. Więc nie powinno być takiej sytuacji, że pod rozdziałami będą ukazywać się komentarze typu "Dlaczego Louis nie jest główny?". Każdy będzie odgrywać ważną rolę. : D
+ Dziękuję za komentarze pod rozdziałem szóstym. <3
Pozdrawiam, Kinia.